Mieszkanka Barwałdu Dolnego w 2024 roku wspięła się na sam szczyt sędziowskiej drabinki. Nic więc dziwnego, że wchodząc w Nowy Rok Aleksandra Faber, która poprowadziła finał mistrzostw świata, ogląda się za siebie. Pani arbiter z Podokręgu Wadowice została bowiem „Marciniakiem w spódnicy” Amp Futbolu kobiet!
— Piłka nożna od zawsze bardzo mnie interesowała. Już jako dziecko oglądałam mecze z moim tatą – mówi nauczycielka matematyki i fizyki w wadowickim Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego nr 1 imienia księdza profesora Józefa Tischnera. – Próbowałam też grać, ale uznałam, że nie wychodzi mi to tak jakbym chciała. Trenowałam za to siatkówkę w Karolu Wadowice, traktując to jako hobby, a ponadto jeździłam na rolkach i na nartach. Byłam więc aktywna i pewnie dlatego, gdy przyszedł czas pandemii i nudnego siedzenia w domu, jak zobaczyłam ogłoszenie, że będzie organizowany kurs sędziowski to postanowiłam spróbować. Miałam wtedy 22 lata i od tego zaczęła się moja sędziowska droga. Doszłam nią do roli prowadzącej mecze klasy A seniorów.
Amp Futbol pojawił się w życiorysie Aleksandry Faber całkiem niedawno i doprowadził ją do finału pierwszej oficjalnej edycji ampfutbolowych mistrzostw świata, które od 4 do 10 listopada rozegrane zostały w kolumbijskim mieście Barranquilla.
— Dwa lata temu na turnieju piłki młodzieżowej Clico Cup w Suchej Beskidzkiej poznałam prezesa Pawła Suska, który zapytał mnie czy chciałabym spróbować sędziować Amp Futbol – wyjaśnia Aleksandra Faber. – Pojechałam na szkolenie, zobaczyłam jako obserwator na jednym turnieju na czym to polega, a rok później zostałam zaproszona na międzynarodowe szkolenie, które odbywało się w Krakowie podczas Ligi Narodów. Od tego momentu zaczęłam sędziować mecze męskiej ekstraklasy w Amp Futbolu, bo choć mamy w kraju dziewczyny grające w Amp Futbol i jest nawet reprezentacja, która zdobyła trzecie miejsce w mistrzostwach świata, to nie ma w Polsce kobiecych rozgrywek ligowych, a dziewczyny grają z chłopakami. Następnie przyszły międzynarodowe zawody w Warszawie i to był mój pierwszy krok w kierunku Kolumbii. Turnieje, na których sędziuje się około pięciu spotkań, są raz na miesiąc, czasem raz na dwa miesiące, a do tego dochodzą trzy mecze w weekend na dużych boiskach. Ciężką pracą i przesędziowanymi meczami zyskałam zaufanie i otrzymałam powołanie z Międzynarodowego Związku, który powołał mnie do grupy arbitrów na mistrzostwa świata. W Kolumbii byłam więc na moim pierwszym zagranicznym turnieju. Wiedziałam, że są mistrzostwa, bo dużo o nich rozmawiałam z prezesem, który ciągle mnie mobilizował twierdząc, że mam duże szanse. Z jednej strony podkreślał przed turniejami, że nie ma żadnej presji, ale zaraz dodawał „Kolumbia czeka”. Mobilizował mnie w ten sposób i wreszcie zadzwonił do mnie z pytaniem czy w listopadzie dam radę załatwić sobie urlop w pracy. Powiedziałam, że tak i później przyszło już mailem oficjalne powołanie z World Amputee Football Federation.
W kolumbijskim turnieju ostatecznie wystartowało 10 drużyn, a do prowadzenia 25 spotkań wyznaczonych zostało 15 arbitrów. Aleksandra Faber trafiła więc na ampfutbolowe salony.
— Byłam bardzo zaskoczona samą organizacją turnieju i stadionem głównym Estadio Municipal Romelio Martinez na 8600 miejsc – dodaje Aleksandra Faber. – Powiem szczerze, że to co tam zobaczyłam i przeżyłam przerosło moje oczekiwania. To były prawdziwe mistrzostwa świata, z profesjonalnym podejściem na każdym kroku. Przyjechaliśmy do Barranquilli na trzy dni przed inauguracją turnieju. Czas oczekiwania wypełniły nam szkolenia i przygotowania oraz treningi. Dla mnie sam turniej rozpoczął się od meczu na drugim, czyli kameralnym stadionie Cancha de Futbol San Isidro, na którym Kenia pokonała Peru 2-0. Następnego dnia prowadziłam spotkania Kenia – Anglia na głównym stadionie, gdzie Kenijki wygrały 1-0 i zapewniły sobie awans do fazy pucharowej jako mistrzynie grupy B. W ćwierćfinale sędziowałam wygraną przez Kolumbijki 4-0 potyczkę z Peruwiankami, a następnego dnia gwizdałam w meczu fazy 5-8. Po bezbramkowym starciu z Peru Ukrainki okazały się lepsze w rzutach karnych, wygrywając 2-0 i wystąpiły w spotkaniu o 5. miejsce, a ja trafiłam do finału, w którym zagrały Kolumbia i USA. I znowu emocje sięgnęły zenitu, bo w meczu na gola Amerykanek Kolumbijki odpowiedziały wyrównującym trafieniem i w karnych wygrały 2-1.
Dodajmy, że w finał Kolumbia – USA odbył się tuż po zakończeniu meczu o trzecie miejsce, w którym biało-czerwone pokonały Kenię 1-0. Niewiele brakowało, żeby Polki wystąpiły w ostatnim spotkaniu turnieju, ale w półfinale po bezbramkowym meczu przegrały w karnych 1-3 z Amerykankami i tym samym otworzyły Aleksandrze Faber drogę do finału.
— Awans do finału był dla mnie i zaskoczeniem i wyróżnieniem – wyjaśnia arbiter z Barwałdu Dolnego. – Obsada pojawiała się z dnia na dzień i zależała od postawy na boisku. Czułam, że szło mi dobrze, ale każdy z sędziów, którzy byli na mistrzostwach prezentował bardzo wysoki poziom i marzył na pewno o tym, żeby poprowadzić ten najważniejszy mecz. Dopiero więc w dzień finału, gdy rano na odprawie sędziów odczytano obsadę dowiedziałam się, że to ja będę „zamykać” turniej i bardzo się ucieszyłam gdy moje nazwisko były wyczytane jako pierwsze.
Dotarcie do finału mistrzostw świata wcale nie oznacza dla Aleksandry Faber końca sędziowskich aspiracji.
— Mam szczęście, że mogę łączyć piłkę na dużych boiskach z Amp Futbolem. Jedno nie wyklucza drugiego. Mogę sobie zrobić wolne w Podokręgu i pojechać na turniej ampfutbolowy, a nie ukrywam, że mam duże ambicje. Finał mistrzostw świata to wcale nie jest szczyt, choć na pewno było to dla mnie spełnienie marzeń, a nawet czegoś więcej, ale nie jestem jeszcze sportowo zaspokojona. W piłce nożnej uczę się sędziowania, bo przejście z linii na środek kosztowało mnie sporo pracy. Po kursie wszystko wydawało mi się proste, ale już po pierwszym meczu musiałam zweryfikować swoje wyobrażenie, że skoro znam przepisy to będę dobrym sędzią. Zobaczyłam jednak od ilu zmiennych to zależy, więc ciągle staram się szkolić, żeby prezentować jak najlepszy poziom. Moim wzorem, chyba nie może być inaczej, jest oczywiście Szymon Marciniak. Imponuje mi jego pewność siebie, sposób zarządzania na boisku od samego początku, bo nic nie wymyka się mu spod kontroli oraz jego kontakt z zawodnikami. Myślę, że ten finał na Estadio Municipal Romelio Martinez poszedł mi bardzo dobrze. Oglądałam go kilka razy i mimo że emocje były ogromne, bo w głowie miałam bardzo dużo myśli i na pewno nie mogę powiedzieć, że byłam spokojna, to w sumie wyszło bardzo fajnie. Starałam się jak najbardziej pomóc dziewczynom, a ponieważ wynik był na styku i po wyrównującym golu Kolumbijek zrobiło się bardzo gorąco, to udało mi się opanować presję, także tę, którą sobie sama nałożyłam. A skoro dałam radę to czekam na kolejne wyzwania. W planach na 2025 mam… ciągły rozwój i życzę sobie, żebym po każdym meczu schodziła zadowolona z tego jak sędziowałam – kończy Aleksandra Faber.
DOROTA DUSIK
Zdjęcia z prywatnego archiwum Aleksandry Faber
Zdjęcia z meczów: WAFF (World Amputee Football Federation)
Hits: 108