Od lewej: Wiesław Bartosik, Aleksander Suchanek, Andrzej Sękowski i Ryszard Niemiec
— Długo mieszkałeś na krakowskim Podgórzu, przy ul. Krasickiego. Czy aby nie był Twoim sąsiadem Antoni Kaczor, szalenie popularny jako Toni Keczer, wokalista „Czerwono- Czarnych”?
— Przy Krasickiego, pod nr 17, mieszkałem od 1960 do 1974 roku, a Toni Keczer mieszkał pod nr 5. W tamtym czasie nie znałem go osobiście, gdyż on w 1962 roku wraz z innymi muzykami z Krakowa zasilił „Czerwono-Czarnych”. Natomiast poznałem Keczera na przełomie lat 70/80, kiedy regularnie śpiewał w Krakowie w Hotelu Francuskim.
— Ale Twą ulubioną kapelą są do dziś „Skaldowie”. Niektórzy z ich muzyków, Jurek Tarsiński czy Jan Budziaszek, trenowali futbol w pobliskiej Garbarni. Ty też byłeś jej trampkarzem, gdy jeszcze grała na starym Ludwinowie.
— Z wszystkimi członkami dla mnie genialnego zespołu „Skaldowie” przyjaźnię się od ponad trzydziestu lat. Znam ich rodziny, wyjeżdżaliśmy razem za granicę. Jak policzyłem, byłem na ich koncertach ponad 230 razy. Andrzej i Jacek Zieliński żywo interesują się sportem do dziś, przecież dorastali o „rzut beretem” od stadionu Cracovii… A w Garbarni trenowałem ledwie kilka miesięcy. Zresztą w różnych klubach trenowałem różne dyscypliny, ale niedługo, bo po kolejnych wywiadówkach moja Mama wpadała do domu i zabraniała mi trenować. Nie da się ukryć, że w liceum dużych sukcesów naukowych to nie miałem… Jednak skończyłem w terminie studia ekonomiczne i dwa kierunki podyplomowe.
— Zacząłem od mocnych akordów, bo tamta muzyka do teraz pozostała Twą wielką pasją. Ale z naszej perspektywy, związkowej, na pierwszym miejscu musi być sędziowanie. Ktoś Cię specjalnie zachęcał, abyś z gwizdkiem biegał po murawie?
— Nie, chciałem na studiach dorobić, ale to dorabianie tak mi dobrze szło, że postanowiłem zrobić jakąś „karierę” i tak zostałem w sędziowaniu i przy sędziowaniu od ponad 50 lat.
— Kraków stanowił wtedy, mniej więcej przed półwieczem, sędziowską potęgę. Co powodowało taki stan rzeczy?
— Sądzę, że osobowość ówczesnego prezesa Juliana Mytnika i takie tuzy sędziowskie jak Olek Suchanek, Stefek Socha, Mietek Wójcik, Staszek Leniewicz (z każdym z nich po kilkanaście razy jeździłem jako młody sędzia asystent), Wiesiek Bartosik, Edek Norek i Edek Iwański.
— Siła ówczesnych autorytetów… Rozwiń ten temat na przykładach Juliana Mytnika, Stanisława Biernacika, Grzegorza Prącika, pewnie innych…
— Trudno mi się wypowiadać o poziomie sędziowania tych Panów, bo ich nie widziałem na boisku, ale niewątpliwie były to legendy. Dołożyłbym jeszcze Andrzeja Rutkowskiego i Władysława Michalika. Znałem tych wszystkich starszych, że ośmielę się powiedzieć Kolegów, byli przemili i skromni. Niemniej swoją wartość znali.
— Aspirowanie do krajowej elity zajęło Ci kilka ładnych lat.
— Tak. Sędziowanie rozpocząłem w 1971 i przez rok byłem sędzią próbnym. A później co dwa lata można było awansować do wyższej klasy rozgrywek. Do starej I ligi (obecna ekstraklasa) awansowałem w 1982 roku. Byłem wtedy najmłodszym sędzią ekstraklasy, dwa lata później awansował Michał Listkiewicz, ale on jest młodszy ode mnie o dwa lata. W sezonie 1982/83 roku w ekstraklasie było siedmiu sędziów z Krakowa na 26 sędziów z całej Polski!!! W lidze było 16 drużyn, w tym dwie z Krakowa. Wyobraź sobie jak trudno było robić obsadę sędziowską. Na pierwszym moim meczu Ruch Chorzów – Zagłębie Sosnowiec, jako dziennikarz „Tempa” byłeś przecież. Pamiętam, że nie byłeś zachwycony ale… po latach wybaczam Ci to, że nie poznałeś się na prawie nieoszlifowanym brylancie (śmiech).
— Pamiętam tamtą awanturę jak dziś. Nie chodziło mi o ocenę tzw. całokształtu Twego debiutu w Chorzowie, tylko o jedną istotną sytuację, co do oceny której różniliśmy się diametralnie. No i nie da się ukryć, że przez ładnych kilka lat relacje między nami były chłodne. Na szczęście to uległo zasadniczej zmianie i mniej więcej od trzech dekad żyjemy na kumpelskiej stopie. Jestem przekonany, że z korzyścią dla obu stron. Ale wracamy do roboty… Możesz krótko scharakteryzować innych sędziów z Krakowa?
— Innych? Poza wymienionymi do wielkich zaliczyć można Zbyszka Urbańczyka, Tomka Musiała i Sebastiana Krasnego. Każdy z nich to postać z wysokiej półki.
— Masz na liczniku ok. 1750 meczów, z czego trzy sezony w ekstraklasie. Jakie zdarzenie najbardziej utkwiło w pamięci?
— Zaskoczę Cię, to był mecz ostatniej kolejki w 1992 roku ówczesnej II ligi między Resovią a Jagiellonią Białystok. Stal Rzeszów awansowałaby do I ligi, gdyby Resovia przegrała lub zremisowała z Jagiellonią. Na stadionie był nadkomplet widzów, część za Resovią, a część za Stalą. Jagiellonia grała słabo, ale wygrała i awansowała do I ligi. Obecny Prezes PZPN, Cezary Kulesza, grał wtedy w Jagiellonii, ale nie wystąpił w tym meczu. Każda moja decyzja była oceniana przez podzielony tłum, zainteresowany różnym wynikiem. Na mecz jako dziennikarz pojechał z nami Ryszard Niemiec.
— W roli liniowego asystenta jeździłeś też za granicę.
— Tu sukcesów nie było. Znowu na moim debiucie w Sułkowicach, na meczu z Węgrami, byłeś. W tamtych czasach było pięciu sędziów międzynarodowych i oni jeździli sobie na zmianę raz jako główny, a innym razem jako asystent. Meczów międzynarodowych wtedy było bardzo mało. W europejskich pucharach po przegranym dwumeczu wypadało się ze stawki. Byłem z Andrzejem Libichem i Michałem Listkiewiczem w Helsinkach.
— Jeszcze dłużej niż sędzia pełniłeś funkcję obserwatora szczebla centralnego, ponad dwie dekady.
— Tak i tu miałem ogromne sukcesy, tak że odczuwałem satysfakcję. Jak byłem członkiem pięcioosobowego Zarządu Kolegium Sędziów w PZPN, to awansował wtedy do ekstraklasy Szymon Marciniak. Miałem przyjemność obserwować go 6-7 razy. Na początku nabywał doświadczenia, ale kiedyś dałem mu ocenę 8,5, a Tomkowi Listkiewiczowi 8,7. Czyli bardzo wysoko, a nie byli jeszcze sędziami międzynarodowymi… Po finale mistrzostw świata w Katarze wysłałem Szymonowi gratulacje. Odpowiedział mi podziękowaniem w trzy godziny po przylocie do Polski. Służę dowodem materialnym. Obserwowałem też po kilka razy każdego obecnego członka Zarządu Kolegium Sędziów PZPN. Naprawdę byli to znakomici sędziowie.
— Sędzia może, a nawet powinien być działaczem swej społeczności. Czułeś do tego powołanie?
— Absolutnie tak. Bo jeżeli ktoś działał wtedy, kiedy miałem początki sędziowania, to moim obowiązkiem jest pracować, aby tym młodym pomagać. Członkiem Zarządu Kolegium Sędziów KOZPN byłem już od 1976 roku, a w PZPN działałem już w 1998 roku za prezesa Mariana Dziurowicza.
— Przykładowo, przez prawie 15 lat przewodniczyłeś Kolegium Sędziów MZPN. To mnóstwo doświadczeń. Czy tylko przyjemnych?
— Zdecydowanie przyjemnych, bo odbudowałem siłę MZPN po aferze nazwijmy to wrocławskiej. Sędzią międzynarodowym został Tomasz Musiał, zaś w futsalu Sławek Steczko, ale największym sukcesem, choć niedocenianym było to, że pierwszą sędziną w Polsce w III lidze męskiej przez trzy lata była Angelika Rosiek-Kuryło. Byłem Jej mentorem od okręgówki. Przy omawianiu pierwszego meczu rozpłakała się, a ja jej powiedziałem: Pani Angeliko, albo stosuje się Pani do moich uwag, albo rozstajemy się. Otarła łzy i… zaszła do III ligi. A czy ktoś mnie krytykował? Zapewne tak, bo ani ja nie jestem ideałem, ani nie potrafię spełnić wszystkich zachcianek. Szczególnie, gdy komuś coś nie wyszło.
— Równie aktywny jesteś w pracy na szczeblu centralnym. Podwoje PZPN forsujesz od dawna i wciąż często.
— Nie narzekam, lepszy ode mnie jako działacz w PZPN był tylko Janusz Hańderek. Jak wspomniałem, działam od 1998 roku.
— Pomówmy o cennych inicjatywach, których byłeś spiritus movens.
— Byłem inicjatorem zbierania plastikowych zakrętek i dzięki wydatnej pomocy między innymi Nowego Targu, Gorlic, Brzeska zebraliśmy przez trzy lata kilkanaście ton tych zakrętek. Bywało tak, że sędziowie z terenu przywozili zakrętki na egzaminy, a one później nie mieściły się do dwóch dużych aut. Zainicjowałem akcję krwiodawstwa 105 litrów krwi na 105-lecie MZPN. W sumie nazbieraliśmy przez trzy lata ponad 500 litrów krwi. Byłem inicjatorem wymiany sędziów ze Słowacją do prowadzenia zawodów III i IV ligi oraz klasy okręgowej. W każdej rundzie w tych klasach rozgrywkowych wymienialiśmy się pięcioma trójkami. Trwało to cztery lata. Sędziowie byli bardzo szczęśliwi. A w PZPN zainicjowałem i opracowałem regulamin nowej odznaki sędziowskiej: Sędzia Diamentowy. W tamtym roku Zarząd PZPN zatwierdził tę odznakę, będzie to odznaka elitarna. Sądzę, że w skali kraju uhonorowanych zostanie ok. 50 sędziów.
— Pochwal się wnuczką, choć nie tylko…
— Mam przewspaniałą rodzinę. Która żona, jak moja Ewa, zgadzałaby się, aby chłopa nie było w domu albo w sobotę, albo w niedzielę przez ponad 45 lat? (śmiech). Córka Ania zrobiła doktorat z ekonomii, zaś najwspanialsza wnuczka Oleńka jest wzorową uczennicą już szóstej klasy. Fascynuje się podróżami, wykładami na Wawelu (nie mylić ze stadionem), historią, geografią i oczywiście muzyką. Obie moje najukochańsze dziewczyny również mają ogromne serce dla ludzi. Ania raz a Oleńka dwukrotnie bezpłatnie oddały swoje warkocze na rzecz Fundacji „Rak’n’Roll”, wspierając w tej sposób akcję „Daj Włos”. Zachęcam wszystkich gorąco: pomagajcie ludziom jak możecie.
— Musimy kończyć, bo znów wybierasz się na koncert, zdaje się „Słowianek”. Melomanem, podobnie jak działaczem sędziowskim, chyba nie przestaniesz być nigdy.
— Idę na koncert „Prasłowianek”. Może gorzko to zabrzmi, ale powiem: tylko muzyka nigdy mnie nie zawiodła. Oczywiście nie dotyczy to mojej rodziny.
— Dzięki za rozmowę.
JERZY CIERPIATKA
ANDRZEJ SĘKOWSKI (1951)
Absolwent Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
• Od 1971 do 1993 sędziował ok. 1750 meczów. Sędzia główny III liga 1978-1980, sędzia główny II liga 1980-1982, 1985–1993, sędzia główny I liga 1982-1985. Sędzia liniowy szczebel centralny 1975-1980, sędzia liniowy międzynarodowy 1984-1985. Obserwator zawodów szczebla centralnego 1997-2019 (w ekstraklasie 2000-2013).
• Działalność w PZPN: członek Wydziału do spraw obsady sędziów i obserwatorów PZPN 1998-1999, członek Zarządu Kolegium Sędziów PZPN 2010-2011, członek Kapituły Odznaczeń Kolegium Sędziów PZPN od 2013, członek współzałożyciel Fundacji Kolegium Sędziów Piłkarskich 2014-2017, prezes Fundacji Kolegium Sędziów Piłkarskich od 2017. Delegat MZPN na Walne Zebrania PZPN w latach 2012-2016.
• Działalność w KOZPN/MZPN: członek Zarządu Kolegium Sędziów KOZPN w latach: 1976- 1980, 1985-1993, 1997-2001, przewodniczący Kolegium Sędziów MZPN od 2007 do 2021. Członek Prezydium Zarządu MZPN 2007-2021. Wiceprezes Zarządu MZPN 2012-2016.
• Wielokrotnie odznaczany, m.in.: Medal Honoris Gratia nadany przez Prezydenta miasta Krakowa (2016), Sędzia Honorowy PZPN, Złota Odznaka Honorowa PZPN, Honorowa Odznaka KOZPN, Honorowy Członek MZPN.
Hits: 463