Dr Stanisław Chemicz w siedzibie Małopolskiego Związku Piłki Nożnej. Fot. Andrzej Godny
Miłość odwzajemniona, ze sportem przez życie, z futbolem za pan brat… Stanisław Chemicz, realizujący przez dekady swoje pasje z atencją godną uznania, obchodzi 15 stycznia 2025 dostojny jubileusz. 85-letni mężczyzna wciąż tryska energią. Regularnie grywa w tenisa, jeździ na rowerze, utrzymując kondycję i sprawność ruchową na wysokim poziomie… Ale nigdy nie zmieni przekonania, że na pierwszym miejscu – oczywiście poza rodziną – musi być futbol.
Polskie losy
Rodzina Chemiczów egzemplifikuje skomplikowane polskie losy tragicznego czasu XX wieku. Żyli spokojnie w Dunajowie, w województwie tarnopolskim. Kiedy 15 stycznia 1940 najmłodszy z czwórki synów Bronisławy i Karola Chemiczów, Stanisław, przyszedł na świat, tę część Polski okupowali Sowieci. W lipcu 1941 hitlerowcy przegonili „czerwonych” i zawładnęli tą częścią Rzeczpospolitej. Po trzech latach armia radziecka wypchnęła z tych terenów zarówno niemieckie, jak i polskie rządy. Chemiczowie trafili przejściowo na Rzeszowszczyznę, a po dwóch latach, w 1947, osiedlili się na ziemiach odzyskanych w Jeleniej Górze. Urokliwa stolica Karkonoszy stała się od tamtej pory nową siedzibą rodziny. Zamieszkali przy ulicy Złotniczej w pobliżu miejskiego stadionu. Ojciec pracował w kuźni zakładów kolejowych, matka doglądała domu.
Braci Chemiczów ciągnęło do sportu. Czas był ku temu sprzyjający. W Jeleniej Górze owego czasu okazji do wyżycia się nie brakowało. Henryk dźwigał ciężary. Szło mu niezgorzej. Robił postępy. Został medalistą mistrzostw kraju juniorów. Dwaj pozostali bracia, Adam i Zdzisław, uprawiali siatkówkę. Stanisław rozpoczął przygodę od nart w Stali Cieplice. Posiadał smykałkę do sportu. – To były zupełnie inne czasy niż teraz, uniwersalizm był wtedy w cenie. Taki Wsiewołod Bobrow był znakomitym piłkarzem i hokeistą. Tak samo Sven „Tumba” Johansson… Po wojnie przyjechaliśmy, w ramach akcji repatriacyjnej, do Jeleniej Góry, przed którą była jeszcze Kamienna Góra. Ja miałem do dyspozycji stoki Karkonoszy, na których w zimie uprawiałem narciarstwo alpejskie. Zresztą z dobrym skutkiem, bo trzy razy zostałem mistrzem Dolnego Śląska juniorów w slalomie specjalnym i gigancie. Pamiętam, że moimi trenerami w Stali Cieplice, oprócz Śnieżki Karpacz klubie priorytetowym, byli Stanisław Raźniewski i Egon Myśliwiec.
Równocześnie regularnie zaglądał Stanisław Chemicz na pobliskie boisko. Lubił uganiać się za piłką. Uczęszczał do Technikum Mechaniczno-Papierniczego i równocześnie rozpoczął treningi w WKS Polonia Jelenia Góra. Silny, sprawny, odważny i nieustępliwy boczny obrońca zwracał uwagę skuteczną grą. Trafił do kadry juniorów województwa.
W roku 1958 trener Kazimierz Górski powołał go do reprezentacji juniorów Polski przygotowującej się do turnieju UEFA w Luksemburgu (nieoficjalne mistrzostwa Europy juniorów). Na zgrupowaniu w Jeleniej Górze spotkał zawodników z Krakowa: bramkarza Mariana Cygana, Andrzeja Wełniaka, Andrzeja Kucharczyka, Stefana Mazura, Andrzeja Syktę oraz, z innych rejonów kraju, Ryszarda Grzegorczyka, Bernarda Skwarę, Sławomira Sarnę, Henryka Sassa, Jerzego Krzystolika, Antoniego Piechniczka, Joachima Krajczego i wielu innych. W kadrze juniorów wystąpił w jednym meczu przeciwko Rumunii. Do Luksemburga nie pojechał. Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych zyskał stałe miejsce w Polonii i po sezonie roku 1960 awansował z drużyną, prowadzoną przez trenera Zbigniewa Zbyszewskiego, do III ligi.
Dla czołowych zawodników zespołu z Jeleniej Góry trzecia klasa rozgrywkowa szybko okazała się za niska. Jan Sularz odszedł do Górnika Wałbrzych, Jan Świerniak do Śląska Wrocław, Józef Zwierzyna i Wiesław Łucyszyn do Odry Opole, Gerard Rother do GKS Katowice. Spośród kilku intratnych ofert Stanisław Chemicz wybrał Cracovię i trafił pod opiekę trenera Adama Niemca, przedwojennego gracza Czarnych Lwów. Od jakiegoś czasu zamierzał związać się z Krakowem. Ciągnęło go do wielkiego miasta, chciał grać w piłkę, w przyszłości studiować.
W ogniu ligowej walki
15 stycznia 1965 Stanisław Chemicz stał się zawodnikiem „Cracovii”. Taka data widnieje na klubowej deklaracji. W wiosennej rundzie sezonu 1964/65 wystąpił we wszystkich meczach II-ligowej Cracovii. Grał w pamiętnym meczu 1/16 finału Pucharu Polski na wypełnionym po brzegi stadionie Wawelu (boisko Cracovii było wówczas w remoncie), kiedy to „Pasy” po dogrywce uległy Górnikowi Zabrze 2-3. Był partnerem Leopolda Michny, Andrzeja Rewilaka, Jana Antczaka, Andrzeja Mikołajczyka, Stanisława Szymczyka, Krzysztofa Hausnera, Janusza Kowalika oraz najbliższego kolegi, Antoniego Zuśki. Dwukrotnie wywalczył awans do ekstraklasy, przeżywał także gorycze spadków z najwyższej klasy rozgrywkowej. Na boisku pracował za dwóch. Determinacji i zaangażowania nigdy mu nie brakowało. Jego pojedynki z Hubertem Skupnikiem z Wisły oraz Stanisławem Buckim z Unii Tarnów stanowiły ozdobę pasjonujących gier. Z wymienionymi radził sobie nieco gorzej, z Romanem Lentnerem, Eugeniuszem Faberem, Robertem Gadochą całkiem, całkiem… Na liście rankingowej prawych obrońców był sklasyfikowany przez jedną z gazet na piątym miejscu. Wyżej byli tylko Fryderyk Monica (Wisła Kraków), Roman Strzałkowski (Zagłębie Sosnowiec), Waldemar Folbrycht (Pogoń Szczecin) i Paweł Kowalski (ŁKS Łódź).
Po Adamie Niemcu objął zespół Cracovii kolejny lwowiak, Michał Matyas. Lwów… Czy, poza miejscem urodzenia, czuł sentyment do Lwowa? – Jak najbardziej. Wcześniej znałem to miasto tylko z opowieści rodziców i starszego brata. A później mogłem to wszystko skonfrontować, pójść na grób dziadków poza Lwowem. Grób był oczywiście zaniedbany, a posiadłości rodziców leżące poza tym uroczym miastem już prawie nie istnieją. Ale sentyment pozostał i pozostanie na długie lata.
Chemicz pod kuratelą Matyasa utrzymał mocną pozycję w Cracovii. Kierownictwo „Pasów” doceniało rzetelnego zawodnika. Po kilku latach gry otrzymał mieszkanie na Olszy. Czuł się potrzebny. Wszystko raptownie się zmieniło w marcu 1971. II-ligową Cracovię objął trener Artur Woźniak. Postawił na odmłodzenie zespołu, dla Chemicza przewidział drugoplanowe role. Na takie dictum pan Stanisław zareagował rozbratem z Cracovią. Trafił do III-ligowej Kalwarianki. Jego kariera piłkarska chyliła się ku końcowi. Statystycy wyliczyli, że w Cracovii rozegrał 39 meczów w I lidze, 107 w II oraz 7 spotkań w Pucharze Polski. Gola strzelić nie zdołał. Ponadto wiele meczów zagrał na niższym szczeblu rozgrywek.
W poszukiwaniu własnego miejsca
W połowie dekady lat siedemdziesiątych XX stulecia Stanisław Chemicz zakończył bieganie po boisku za futbolówką. To zawsze czas trudny dla ligowego zawodnika. Dylemat: co dalej, jak zapewnić sobie przyszłość? – doskwierał. Wydawać by się mogło, że oczywistą profesją dla eks-piłkarza będzie trenerka. Pan Stanisław podjął to wyzwanie. Pracował krótko z juniorami Wieczystej, później w Kalwariance i Cracovii. Następnie w 1977 znalazł się w Wiśle. – Pracę zaproponował mój rywal z boiska, a jednocześnie kolega z ławy studenckiej, Wiesław Lendzion. Po Aleksandrze Brożyniaku pierwszym trenerem Wisły został Orest Lenczyk, a w kadrze szkoleniowej utworzyła się luka. Przez dziesięć lat prowadziłem drużynę rezerw. Oprócz tego byłem drugim trenerem przy pierwszoligowym zespole, kolejno z Romanem Durniokiem, Edmundem Zientarą i Lenczykiem. Po zwolnieniu Oresta w 1985 krótko sam prowadziłem Wisłę, ale w momencie objęcia zespołu degradacja była już przesądzona.
Mimo boiskowego doświadczenia dokuczał mu brak trenerskiego tytułu. Przypomniał sobie namowy mamy, aby ukończył studia. Zdecydował się podjąć wyzwanie. W wieku 35 lat rozpoczął edukację na krakowskiej AWF. Pod Wawelem uzyskał dyplom trenera II klasy, specjalizacja w katowickiej AWF zakończyła się w roku 1981 tytułem trenera I klasy piłki nożnej. Dyplom wręczał ówczesny rektor uczelni, Włodzimierz Reczek, prawdziwa persona polskiego sportu. Stał się szkoleniowcem pełną gębą.
Równolegle zdradzał zainteresowania historią sportu. Przeszłość stawała się jego pasją. Do gromadzenia informacji o futbolu w przedwojennym i wojennym Krakowie zainspirowali go zarówno najstarszy brat Adam, pasjonat dziejów kresów wschodnich oraz Aleksander Wodka, do którego trafił po „Meczu Wyzwolenia” w roku 1972. W mieszkaniu działacza Juvenii zobaczył liczne archiwalia, w tym dotyczące rozgrywek piłkarskich w okupowanym Krakowie. W roku 1983 Stanisław Chemicz uzyskał tytuł doktora nauk wychowania fizycznego na AWF w Krakowie. Przedłożył i obronił pracę „Sport polski na terenie Krakowa i dystryktu krakowskiego w latach 1939-1945” napisaną pod kierunkiem naukowym prof. dr hab. Kazimierza Toporowicza. W swym publicystyczno-naukowym wcieleniu Chemicz stał się po trosze statystykiem, po części historykiem.
— Przed doktoratem było magisterium, tematem była „Piłka nożna w okupowanym Krakowie”. Dzięki Wydawnictwu Literackiemu ukazała się w formie książkowej i wtedy rektor Kazimierz Toporowicz zasugerował, aby sprawę rozszerzyć na sport krakowski w czasie II wojny. Wiele lat później to zagadnienie również trafiło na półki księgarskie. Miałem duże szczęście, że przy zbieraniu materiałów mogłem spotykać się z animatorami rozgrywek okupacyjnych w Krakowie, Aleksandrem Wodką czy Stanisławem Jesionką. Ich umysł był jeszcze na tyle chłonny, a materiałów źródłowych sporo, że kwerendę można było przeprowadzić w odpowiednim momencie. Bez fałszywej skromności, zająłem się białą plamą w historii sportu polskiego i krakowskiego. Duże znaczenie odegrał też fakt, że jako zawodnik wielokrotnie uczestniczyłem w styczniowych Meczach Wyzwolenia pomiędzy Wisłą i Cracovią.
Trener i wychowca młodzieży
Dla wielu realizacja trenerskiej kariery wyraża się sukcesami w seniorskiej piłce wysokiego szczebla. Stanisław Chemicz najważniejsze szkoleniowe osiągnięcia uzyskał w futbolu dzieci i młodzieży. Tam się odnalazł po próbach pracy w roli asystenta i trenera pierwszej drużyny Wisły.
1 września 1987 roku ruszyła Szkółka Piłkarska TS Wisła. Prezes Ludwik Miętta-Mikołajewicz powierzył kierowanie przedsięwzięciem Stanisławowi Chemiczowi. Misją placówki uczyniono wyselekcjonowanie i przygotowanie sporej gromady zdolnych graczy do pierwszego zespołu juniorów, a następnie do drużyny seniorskiej Wisły. Projekt wypalił.
Przez szkółkę piłkarską przewinęło się dobrze ponad tysiąc chłopców. Dr Chemicz wymyślił turniej im. Adama Grabki dla dwunastolatków. – Trochę zastanawiałem się nad nazwą. Puchar Białej Gwiazdy? Puchar Lajkonika? Zdecydowałem się jednak na uhonorowanie człowieka, który wniósł ogromne zasługi w szkolenie wiślackiej młodzieży. Zawsze mi się marzyło, aby każdy z chłopców mógł skonfrontować się z zagranicznymi rówieśnikami. Pierwszym klubem zagranicznym był Union Landhaus Wiedeń, ale później przyjeżdżały do Krakowa naprawdę potężne kluby. Bayer Leverkusen, Borussia Dortmund, masa innych z całej Europy…
W ciągu ćwierćwiecza w szkółce ukształtowano wielu znanych piłkarzy. Nazwiska: Łukasz Surma, Mirosław Spiżak, Dariusz Zawadzki, Paweł Nowak, Łukasz Skrzyński, Marcin Pasionek, Marcin Juszczyk, Krzysztof Mączyński, Łukasz Burliga, Michał Czekaj, Maciej Palczewski, Paweł Weinar utrwaliły się w pamięci kibiców. Młodzi adepci futbolu trenowali pod okiem uznanych szkoleniowców-piłkarzy: Zdzisława Kapki, Marcina Jałochy, Janusza Krupińskiego, Henryka Szymanowskiego, Dariusza Wójtowicza, Wojciecha Stawowego. Pod wodzą Chemicza Wisła wygrała Turniej Grabki pięciokrotnie. Pracę w szkółce TS Wisła zakończył w grudniu 2011 roku. Miał 71 lat i nadal wiele energii do pracy.
Równolegle kilkanaście lat przepracował w PZPN-ie, jako asystent reprezentacji Marka Śledzianowskiego i Jana Pieszki. Zobaczył 23 kraje, w tym Ziemię Świętą i sanktuarium buddyzmu w tajlandzkim Chang Mai. Uczestniczył w ME juniorów, brał udział w sympozjach UEFA w Pradze, Barcelonie i Helsinkach, odbył trenerskie staże w Manchester Utd., Blackburn Rovers i AIK Sztokholm. Przebywał w środku ważnych wydarzeń, czuł się potrzebny. – Z reprezentacją pracowałem w latach 1985-1998. Pracowałem społecznie, bez żadnych gratyfikacji, ale piękną nagrodą była możliwość aż 163 razy wysłuchania Mazurka Dąbrowskiego, no i zwiedzenia świata. Czyli Tajlandii, Izraela, Europy… Dwukrotnie awansowaliśmy do finałów ME, ale bez znaczących sukcesów. Różnica polegała chyba na tym, że choć juniorzy z wcześniejszych epok nie mieli tak doskonałych warunków jak później, to wykazywali większe zaangażowanie w to, co robili.
Człowiek sportu
Grał dla Cracovii, pracował dla Wisły. Futbolowo został ukształtowany przez trenerów reprezentujących lwowską szkołę piłkarską: Władysława Smaczyńskiego, Adama Niemca, Michała Matyasa, Kazimierza Górskiego. Nie uważa, aby jego kariera została zaprzepaszczona. Piłka nożna nauczyła go uporu i ambicji. To procentowało także na gruncie trenerskim i historyczno-publicystycznym. Dr Chemicz jest autorem 72 artykułów na temat kultury fizycznej, w szczególności z historii sportu. W 2004 roku zgromadzone przez Stanisława Chemicza zbiory: ok. 200 dokumentów i 490 fotografii, trafiły nieodpłatnie do Biblioteki Jagiellońskiej. Z tej okazji w sali przy ul. Oleandry miała miejsce trwająca miesiąc wystawa „Sport w Krakowie w czasie drugiej wojny światowej”. – Byłem dumny. Moje marzenia się spełniły. Otrzymałem podziękowania od rektora UJ i dyrektora Biblioteki – mówi pan Stanisław, który kilka ciekawych prac opublikował na łamach „Futbolu Małopolski”. I został jednym z laureatów konkursu rozpisanego przez „FM” pod tytułem „Nie ma Cracovii bez Wisły, nie ma Wisły bez Cracovii”.
Sport można postrzegać z różnych stron: z boiska, z trybun, z ławki trenerskiej, z biblioteki, z archiwum, poprzez pamięć dawnych wydarzeń, z relacji świadków. Stanisław Chemicz traktuje go jako część szeroko pojętej kultury fizycznej związanej z rozwojem człowieka, dbałością o zdrowie, sprawność, ale także jako składową kultury społeczeństwa w humanistycznym i historycznym wymiarze. Wielokrotnie odznaczany dr Chemicz łączy w sobie żywioł sportowej rywalizacji o gole, punkty, medale z pasją wychowawcy-szkoleniowca mozolnie pracującego nad kształtowaniem młodego adepta futbolu i tenisa oraz miłośnika i strażnika historycznych prawd o klubach, ludziach i rywalizacji.
JERZY CIERPIATKA
JERZY NAGAWIECKI
Hits: 153