Stawiam grube pieniądze przeciwko workowi orzechów, nie włoskich jeno tych z leszczyny, że ma rację ten, który uznaje tegoroczną wiosnę za przełomową dla Wisły. Brak awansu do ekstraklasy stawia najlepszy historycznie klub piłkarski Krakowa pod znakiem wegetacji. Plan ratunkowy, jaki zapewne istnieje w klubie, musi zawierać wariant awansu, za którym kryje się życie. Oznacza sięgnięcie po premię płatną za transmisje telewizyjne, za które wracająca Wisła skasuje circa 15 milionów złotych. Stanowi to z grubsza połowę rocznego budżetu klubu. Brak tego zastrzyku, wynikający z „zasiedzenia” się w I lidze, lub, nie daj Boże, spadku z niej, oznacza długotrwałą degrengoladę finansową i systematyczne prowincjonalnienie.
W tym całym ambarasie funkcjonują wiadomości dobra i zła. Pierwsza to zagięcie się prezesa klubu Jarosława Królewskiego na wejście do ekstraklasy jako warunek sensu jego pracy na Reymonta. Wynika to z wywiadu udzielonego PIŁCE NOŻNEJ, w którym wyznał, że nie uznaje projektów niedokończonych. A jakimż projektem autorstwa Królewskiego byłby powrót Białej Gwiazdy na miejsce, które sobie zapracowała 13-krotnym mistrzostwem Polski, jeśli nie w pełni dokończonym?
Niestety, jest i druga wiadomość dosyć zasmucająca. Oto Europejskie Igrzyska, których ceremonia otwarcia odbyć się ma na Wiśle, w związku z czym, obiekt wymaga remontu. A to, niestety, cios w plecy piłkarzom i klubowi. Ponieważ roboty wymagają wyłączenia znacznej części widowni, automatycznie spadnie frekwencja meczowa. A przecież wiadomo, że na spadek drużyny kibice zareagowali nietypowo. Zamiast „pogniewania się” na drużynę, dali jej nieprawdopodobne wsparcie, bijąc rekordy wpływów z dnia meczowego. Nie wiem, czy bardzo się mylę, jeśli zaryzykuję tezę o środkach z tej puli, które osłoniły klub przed zeszłorocznym załamaniem finansowym? Wiosenna runda upłynie jednak przy ograniczonych wpływach ze sprzedaży biletów. W tej szczególnej sytuacji aż się prosi o pokrycie strat i wyrównanie ich klubowi. Także radnych miejskich warto zaalarmować sytuacją organizacyjno-materialną Wisły, zwłaszcza że koncert właścicielski nie jest w stanie udźwignąć ciężaru utrzymania klubu. Jakiś program interwencyjny dla Wisły by się przydał, zważywszy, że Cracovia dzięki wnioskowi COMARCHU zwalnia się ze statusu klubu miejskiego. Pomysł z doraźną formą pomocy ponawiam i spodziewam się mobilizacji radnych, prezydentów i dyrektorów, przynajmniej tych, którzy brylowali w wiślackiej loży prezydenckiej na meczach europejskich pucharów.
RYSZARD NIEMIEC
Hits: 0