2 grudnia 2022 r. zmarł nagle Jerzy Leszczyński, wieloletni działacz PZPN, MZPN i OZPN Nowy Sącz, były kierownik 1. drużyny i wiceprezes Klubu Sportowego Sandecja, a ostatnio wiceprezes MZPN Podokręgu Nowy Sącz i prezes Rady Seniorów. Miał 77 lat.
Uroczystości pogrzebowe odbędą się w sobotę 10 grudnia 2022 o godz. 12.00 w kaplicy w Nowym Sączu przy ul. Rejtana, wcześniej o godz. 11:30 zostanie odmówiona modlitwa różańcowa w intencji Zmarłego. Wolą Śp. Jerzego było, aby zamiast kwiatów ofiarować dobrowolny datek do puszki na Sądeckie Hospicjum.
xxx
Jesienią 2020 Zmarły udzielił wywiadu „Futbolowi Małopolski”. Przypominamy obszerne fragmenty tej publikacji:
Jerzy Leszczyński: Po prostu kocham sport
- Daleko miałeś z domu na stadion Sandecji?
- Od urodzenia aż do 1990 roku, czyli przez 45 lat, mieszkałem w centrum Nowego Sącza przy ul. Szwedzkiej. Stadion Sandecji najpierw znajdował się przy ul. Morawskiego, około kilometra od domu. Dokładnie 1 maja 1970 roku został otwarty nowy stadion przy ul. Kilińskiego i to lokalizacja aktualna do dziś. Tu miałem trochę dalej, około 5 km. Ale taka czy inna odległość nie stanowi żadnego problemu, gdy do ukochanego klubu chce się dotrzeć.
- Czy bez inspiracji ze strony Zygmunta Różyckiego nie byłoby aż tak bliskiego kontaktu z Sandecją?
- Nie byłoby, to nie ulega kwestii. To właśnie Zygmunt Różycki zainspirował mnie do czynnego uczestnictwa w życiu piłkarskim Sandecji.
- Kto w owym 1962 roku, gdy zacząłeś pomagać Różyckiemu w pełnieniu funkcji kierownika drużyny, najmocniej oddziaływał na Twą wyobraźnię? Był Twoim idolem? Był to wtedy poziom tzw. okręgówki, czyli trzeciego poziomu rozgrywek.
- Zawsze moim idolem był i jest właśnie Zygmunt Różycki, dzięki któremu poznawałem tajniki futbolu. Pokazał mi jak wygląda sport i piłka nożna “od kuchni”, zmobilizował mnie do ukończenia kursu instruktora, co nastąpiło w styczniu 1979 roku. Zrobiłem to tylko i wyłącznie po to, aby podnieść swoją wiedzę o piłce.
- Z tego niejako pionierskiego okresu pięknie wypowiadałeś się na temat trenera Mieczysława Nowaka. Jako szkoleniowiec Sandecji i najdłużej Garbarni, zdaje się to on ocieplił relacje piłkarskie na linii Kraków – Nowy Sącz.
- Tak. Mieczysław Nowak był szkoleniowcem, który miał bardzo dobry kontakt z zawodnikami, jednocześnie był wymagający. To dzięki niemu tak dobrze grali wówczas w barwach Sandecji m.in. Zygmunt Żabecki, Adam Ziółkowski, Czesław Pierzchała, Michał Królikowski, Mieczysław Gwiżdż, Wiesław Stawiarz czy Wacław Grądziel. Współpraca z Mieczysławem Nowakiem była dla mnie bardzo cenna. Był trenerem Sandecji dwukrotnie, w latach 1963-1965 i 1969-1971. Okres pracy Nowaka w Nowym Sączu rzeczywiście spowodował, że po latach zadrażnień i wzajemnych animozji nawiązaliśmy serdeczne stosunki jako piłkarska brać, krakowska i sądecka.
- Zdecydowanie później w roli trenera Sandecji pojawił się Ryszard Kosiński. Następna postać mile wspominana przez Ciebie.
- W latach 1987-1990 trenerem Sandecji był Ryszard Kosiński, który stanowił uosobienie spokoju i profesjonalizmu. Nasza współpraca układała się wzorowo, wspólnie ze Stanisławem Doboszem, ówczesnym wiceprezesem Sandecji tworzyliśmy zgrany zespół. Nasza przyjaźń przetrwała do dziś.
- Przez kilkadziesiąt lat z krótkim antraktem, w okresie 1962-1999, pełniłeś w Sandecji różne funkcje, najwyższą w randze wiceprezesa. U czyjego boku pracowało Ci się najlepiej?
- Byłem kierownikiem drużyny juniorów, kierownikiem II drużyny, kierownikiem I drużyny, kierownikiem sekcji piłki nożnej, wiceprezesem ds. sportowych przez 16 lat. Pracowałem z Zygmuntem Boratyńskim, Janem Gawlikiem, Andrzejem Gałęziowskim, Alojzym Oraczem, Kazimierzem Sasem. Współpracę z każdym z nich uważam za cenną cegiełkę włożoną w budowę mocnej Sandecji.
- Lach-Sandecja… Skąd wziął się ten twór?
- W roku 1987 wraz żoną Haliną założyliśmy firmę o nazwie „LACH”. Wówczas zajmowaliśmy się hurtową sprzedażą napojów.Wielu moich byłych zawodników z Sandecji w tych czasach pozostało bez pracy, więc jak dobry tatuś zatrudniłem ich w naszej firmie. Zatrudnialiśmy wtedy około 200 osób, z czego około 20 to byli piłkarze. Kochałem futbol, oni też, narodził się pomysł założenia drużyny Oldboys Lach-Sandecja i tak rozpoczęła się przygoda z oldbojami. Nawiązaliśmy współpracę z drużynami oldbojów Corneliani Mantova, Tatran Presov, Lokomotiva Koszyce, DSTK Miskolc, Widzew Łódź Cin-Cin. Organizowaliśmy Turnieje o Puchar Szefa Firmy Lach w Nowym Sączu, byliśmy zapraszani przez inne drużyny oldbojów. Zaraziłem pomysłem tworzenia drużyn oldbojów inne zakłady pracy z terenu naszego miasta. I były to początki powstania nowosądeckiej ligi oldbojów. Trzykrotnie rozegraliśmy mecze z “Orłami Górskiego”. W turnieju międzynarodowym w roku 1998 w drużynie Lach-Sandecja wystąpili zaproszeni przeze mnie piłkarze: Grzegorz Lato, Jan Domarski, Lesław Ćmikiewicz, Władysław Szaryński, Jerzy Kraska. Bezpośrednie spotkania z Kazimierzem Górskim oraz legendami polskiej piłki na zawsze zostały w sercach zarówno piłkarzy Oldboys Lach-Sandecja, jak i mieszkańców naszego miasta.
- Jeszcze przy gierkowskim podziale administracyjnym reprezentowałeś Nowy Sącz w piłkarskiej centrali. Jak postrzegasz tamten PZPN, jego ludzi?
- To były zupełnie inne czasy, inni ludzie. Moje kontakty i współpracę z ówczesnymi władzami PZPN oceniam bardzo dobrze.
- Jak z wysokości Al. Ujazdowskich był traktowany tzw. teren?
- W latach 1995 do 1999 byłem delegatem z naszego okręgu na Zjazd PZPN. Wszyscy graliśmy do jednej bramki. Zawsze mogłem liczyć na pomoc i wsparcie. Wyznacznikiem dobrej współpracy i doceniania mnie w tamtych czasach są liczne odznaczenia PZPN: Srebrna i Złota Odznaka Honorowa PZPN, Srebrny Medal za Wybitne Osiągnięcia w Rozwoju Piłki Nożnej, Medal 80-lecia PZPN.
- Od kilku lat przewodniczysz nowosądeckiej Radzie Seniorów. Miałeś wspaniałych poprzedników.
- Moimi poprzednikami byli Wiesław Stawiarz (2006-2009) i Jerzy Ligęza (2009-2015). Zarówno Wiesław Stawiarz, jak i Jurek Ligęza to panowie, którzy doskonale wpisali się swoją pracą w sportowy obraz Nowego Sącza. Mam więc wysoko zawieszoną poprzeczkę i staram się, aby moja praca kiedyś też była wysoko oceniona.
- Rada Seniorów działa od dawna, jest liczna i działa bardzo prężnie.
- Z inicjatywy Zbigniewa Stępniowskiego na wzór RS działającej przy MZPN w Krakowie, 19 grudnia 2006 powołano do życia sądecki oddział Rady Seniorów. Obecnie RS liczy 81 członków. Jest organizatorem memoriałów im. zmarłych piłkarzy jak Wiesław Spiegel, Zygmunt Żabecki, Wacław Grądziel. Od roku 2020 będzie to wspólna impreza pn. “Trzej Przyjaciele Sandecji”. Na comiesięcznych spotkaniach Zarządu omawiana jest bieżąca sytuacja Sandecji, są wysłuchiwane uwagi i spostrzeżenia doświadczonych piłkarzy, które przekazujemy do MKS Sandecja. Organizujemy cztery razy do roku spotkania towarzyskie wszystkich członków. Współpracujemy z Radą Seniorów w Nowym Targu, Tarnowie i Krakowie. Czynnie uczestniczymy w życiu miasta poprzez uczestnictwo przedstawicieli RS w różnych uroczystościach organizowanych na terenie Nowego Sącza. W okresie Święta Zmarłych odwiedzamy groby zmarłych członków naszej Rady. Dla członków RS, którzy znajdują się w trudnej sytuacji finansowej i potrzebują pomocy finansowej na finansowanie leczenia, składamy wnioski do Wydziału Pomocy Koleżeńskiej PZPN o udzielenie takiej pomocy. Wszystkie składane wnioski są pozytywnie rozpatrywane. Z mojej inicjatywy powstała “Złota Honorowa Odznaka Rady Seniorów OZPN Nowy Sącz”, która wręczana jest zasłużonym działaczom RS oraz osobom wspierającym naszą działalność.
- Cały czas obracamy się w futbolowym kręgu, a to przecież tylko część sportowej prawdy o Tobie. Bo przecież saneczki, bobsleje, automobilizm… W tych dyscyplinach udzielałeś się jako wysoce ceniony sędzia.
- Jeśli chodzi o sporty saneczkowe to jestem sędzią międzynarodowym. Dwukrotnie miałem przyjemność sędziować mistrzostwa Europy juniorów w Krynicy i w Szczyrku. Zostałem również oddelegowany przez PZSSan jako kierownik reprezentacji Polski na Puchar Świata w Niemczech, tam również powierzono mi funkcję członka jury na tych zawodach. Za pracę na rzecz sportów saneczkowych otrzymałem Srebrną Odznakę PZSSan, Złotą Honorową Odznakę PZSSan oraz Brązową Odznakę FIL (Światowa Federacja Sportów Saneczkowych i Bobslejów). Byłem sędzią na wszystkich zawodach saneczkowych i bobslejowych, jakie odbywały się w latach 1970-1990 w Krynicy i Karpaczu. Jeśli zaś chodzi o automobilizm to członkiem Automobilklubu Podkarpackiego jestem od 1963 roku. Przez długie lata byłem wiceprezesem tego klubu. Posiadam licencję Sędziego międzynarodowego w sportach samochodowych. Sędziowałem mistrzostwa Polski, Wyścigi Górskie. Uczestniczyłem jako zawodnik w wielu rajdach, najmilej wspominam organizowaną przez Automobilklub Podkarpacki “Pogoń za lisem”. Tutaj też muszę się pochwalić, gdyż posiadam Brązową, Srebrną i Złotą Honorową Odznakę PZMot. Ponadto posiadam nadaną przez Główny Urząd Kultury Fizycznej i Turystyki w Warszawie w roku 1997 Srebrną Odznakę “Zasłużony Działacz Kultury Fizycznej”.
- W przypadku saneczek oglądałeś mistrzostwa świata w Krynicy, gdy w centrum medalowej uwagi znajdowali się Danuta Nycz i Jerzy Wojnar?
- Tak, obserwowałem te zawody jeszcze jako dziecko. Mój Tato pracował wtedy w Krynicy, więc miałem to ułatwione. Zapewne ten właśnie moment przesądził, że tak mocno zainteresowałem się sportami saneczkowymi.
- Jak wyglądała Twa droga zawodowa?
- Od roku 1962, po ukończeniu szkoły rozpocząłem pracę u mojego Ojca, który prowadził zakład naprawy maszyn biurowych. Po śmierci Ojca w roku 1977 otworzyłem w tym punkcie swoją działalność. Od 1987 do 2011 roku prowadziłem działalność pod nazwą Firma Handlowo-Usługowa „Lach”. Niestety, udary mózgu w latach 2012 i 2014 nie pozwoliły mi na dalszą pracę zawodową. Obecnie jako emeryt działam społecznie. Moje serce jest zawsze przy piłce nożnej.
- Pamiętam Twą wspaniałą Mamę, gdy podejmowała nas u Ciebie w domu po powrocie z Budapesztu, z meczu Węgry – Polska na Nepstadionie.
- Nasz dom był zawsze otwarty, a moja Mama była osobą, z którą moi koledzy mieli bardzo dobry kontakt. Chętnie rozmawiała z nimi o sporcie. Była osobą, która każdemu – jeśli była taka potrzeba – starała się pomóc. Niektórzy traktowali Ją jak drugą matkę.
- Jak wygląda prywatna strona medalu?
- Z żoną Haliną jesteśmy od prawie 40 lat razem, na dobre i na złe. I tak już zostanie. Była ze mną w czasach świetności naszej firmy i czasach choroby. To jej przede wszystkim zawdzięczam, że nadal funkcjonuję. Nigdy nie sprzeciwiała się moim pasjom. Dzieci są już dorosłe i samodzielne. Darek oraz Dorota mieszkają i pracują w Anglii, Łukasz przebywa w Kanadzie. Próbowałem zarazić dzieci piłką nożną, ale tylko Łukasz jako junior grał w Sandecji i Multi-Vita Tylicz. Już będąc w Kanadzie grał w amatorskiej polonijnej drużynie Team Tyskie w Toronto. Ponadto jeździ na nartach, reprezentuje Polonię z Kanady na Igrzyskach Polonijnych. Mam pięcioro wnucząt. To Dominika, Daniel, Karol, Nicole i Nathan. Sama radość…
- Dziękuję za rozmowę.
JERZY CIERPIATKA
Hits: 57