Krystian Pać: Piłka ma dawać radość

Krystian Pać od 2018 roku jest trenerem PZPN, pracującym w projekcie Mobilne AMO. Razem z Jackiem Matyją zajmują się z tego tytułu szkoleniem w Małopolskim Związku Piłki Nożnej. Robią treningi pokazowe, organizują szkolenia dla trenerów, odwiedzając ich w macierzystych klubach oraz prowadzą selekcję w kategorii orlik i młodzik. Przez 5 lat przeszkolili 3,5 tysiąca trenerów. Odwiedzają szkoleniowców podczas zajęć, asystują, nagrywają ćwiczenia, żeby po treningu omówić i dokonać analizy, podpowiadając co można zrobić lepiej. Pokonując około ćwierć miliona kilometrów poznali niemal wszystkich trenerów i zawodników od Kęt po Gorlice oraz od Charsznicy po Zakopane w grupach wiekowych od U-12 do U-14.

— Właśnie w tych kategoriach wojewódzkie związki prowadzą reprezentacje więc w rozmowie z prezesem Małopolskiego Związku Piłki Nożnej Ryszardem Kołtunem zasugerowałem, że możemy połączyć to co robię dla PZPN-u z projektem Małopolski – mówi Krystian Pać. – Doszliśmy w sumie do podobnych wniosków i w sierpniu ubiegłego roku zarząd MZPN-u powierzył mi funkcję człowieka, który w tym sezonie będzie odpowiedzialny za szkolenie naszych reprezentacji chłopców od rocznika 2012 do 2010. Trener koordynator Krzysztof Szopa nadal odpowiada za organizację i szkolenie, a ja wytyczam wspólną drogę dla wszystkich kadr, które prowadzimy w naszym województwie. Nasz kierunek jest spójny i prosty. Chcemy, żeby „krakowska piłka”, kiedyś rozpoznawalna w naszym kraju jako charakterystyczny styl gry, znowu była ceniona. Szukamy też porozumienia i współpracy na linii kluby-związek. Bardzo nam zależy na rozwoju indywidualnym zawodnika i na to stawiamy nacisk zarówno na konsultacjach, zgrupowaniach, jak i podczas meczów. Widać to było szczególnie na tym głównym zgrupowaniu rocznika 2011 w Wałbrzychu, gdzie i w zajęciach, i w spotkaniach z reprezentacjami innych wojewódzkich związków wszystko podporządkowaliśmy poszczególnemu piłkarzowi. Staramy się przefiltrować jak największą liczbę zawodników z Małopolski w tych trzech rocznikach. Każdy ma równe szanse i myślę, że to pierwsze pół roku potwierdziło, że objęliśmy swoją obserwacją, monitoringiem i skautingiem wszystkie powiaty. Praktycznie wygląda to tak, że rozpoczynamy od naszego tradycyjnego Turnieju imienia Juliana Mytnika dla U12 i prowadzimy obserwacje na turniejach Młode Talenty z rówieśnikami ze Śląska oraz Czech i Słowacji, a także w meczach reprezentacji wojewódzkich związków, które łączy piłka i Autostrada A-4. Następny etapem jest kategoria U13, która już nie gra tak jak to było w poprzednich sezonach eliminacji w makroregionach tylko ma dwa zgrupowania nazwijmy je centralne, a po nich turniej finałowy. To zupełnie nowa formuła. W tej chwili mamy za sobą pierwszy, listopadowy turniej, a przed nami kolejny w kwietniu oraz finałowy w czerwcu. Wtedy reprezentacje wojewódzkich związków walczyć będą o mistrzostwo Polski i Puchar imienia Kazimierza Górskiego.

Nie byłoby tego wszystkiego gdyby Krystian Pać urodzony w Kielcach nie trafił jako dziecko do Błękitnych. Tam bowiem 20 lat temu rozpoczął swoją piłkarską przygodę.

— Gdy byłem 12-latkiem, wujek będący wtedy kibicem grających w II lidze Błękitnych Kielce, zabierał mnie na mecze – wspomina Krystian Pać. – Niesamowicie podobała mi się gra Leszka Lipki, który po przyjściu z Wisły Kraków był w kieleckiej drużynie królem środka pola. Chciałem grać jak on i dlatego poszedłem na pierwszy trening. Pamiętam jak po wejściu do szatni trampkarzy usłyszałem: „ale to jest grupa zaawansowana”. Chyba jednak dobrze trafiłem, bo już w sobotę zagrałem w meczu z Granatem Skarżysko-Kamienna i w debiucie zdobyłem bramkę. Zacząłem jako napastnik, a później grałem w drugiej linii.

W Błękitnych Krystian Pać występował 6 lat, a następnie, rozpoczynając studia, trafił do Wieczystej Kraków.

— To był czas fuzji Błękitnych z Koroną – dodaje Krystian Pać. – Do Kielc przyszedł wtedy trener Jacek Zieliński i po sparingowych meczach szczerze mi powiedział, że nie zmieszczę się w kadrze KKP. Nie „odstrzelił” mnie jednak i za to także mam dla niego bardzo duży szacunek. Wiedząc, że idę na studia pomógł mi w znalezieniu nowego klubu, w którym mógłbym kontynuować grę, łącząc ją z nauką. Wykonał kilka telefonów między innymi do Roberta Orłowskiego, który przyjął mnie do prowadzonej wówczas przez niego IV-ligowej Wieczystej Kraków. W niej właśnie od sparingu z Hutnikiem Kraków zacząłem seniorskie granie, a sezon zaczęliśmy rewelacyjnie, bo po 9 kolejkach byliśmy liderem, mając 5 punktów przewagi. Po drodze były jeszcze: Piast Chęciny oraz epizody w Stanisławiance Stanisław Dolny, Liszczance Liszki, Targowiance Targowisko, Batorym Wola Batorska, gdzie nawet 10 lat temu zaliczałem jeszcze boiskowe epizody już jako grający trener. Jako zawodnik miałem takie dwa występy, do których najchętniej wracam pamięcią. Pierwszy był w Piaście Chęciny. W zespole, który zwykle walczył o utrzymanie w IV lidze, mieliśmy na trzy kolejki przed końcem sezonu bardzo trudne zadanie – wygrać wszystkie mecze. Wygraliśmy i w każdym strzeliłem gola, a dwa z nich wygraliśmy 1-0. Drugie wspomnienie dotyczy meczu z Piastem Jerzmanowice, w którym trener Marek Motyka miał mocne nazwiska, a ja jako zawodnik Wieczystej zdobyłem bramkę po solowym rajdzie przez pół boiska, mijając rywali i na koniec kładąc bramkarza.

Swoją szkoleniową przygodę trener Krystian Pać zaczął podczas studiów na krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego imienia Bronisława Czecha.

— Na praktykach, podczas kursu klasy A, trafiłem do szkółki Hutnika i terminowałem u trenera Dawida Będkowskiego, a następnie – i to, jak się okazało, był kluczowy moment – przyszedłem do Wisły – wylicza Krystian Pać. – Nigdy nie zapomnę tego dnia, w którym trener Stanisław Chemicz, po kilku zajęciach, zaproponował mi wyjazd w roli asystenta na obóz z rocznikiem 1993. To była dla mnie nobilitacja, a gdy dostałem koszulkę z „Białą gwiazdą” i poszedłem w niej na mecz ekstraklasy to było dla mnie niesamowite przeżycie. Od tego się zaczęło, ale pracę z następnym rocznikiem, z którym debiutowałem już jako trener prowadzący, cenię sobie jeszcze bardziej. Udało mi się wychować kilku piłkarzy. W zespole rocznika 1994 grali w nim między innymi: kapitan obecnej Wisły Alan Uryga, Aleksander Ślęczka, Maciek Termanowski czy Jakub Downar-Zapolski. W sumie w Wiśle spędziłem 9 lat, czyli od 2005 do 2014 roku z rocznym epizodem w Wieczystej, gdzie prowadziłem juniorów. Wskoczyłem tam na głęboką wodę, bo mając 6 lat więcej od zawodników z rocznika 1987, znalazłem się w szatni oko w oko z wielkimi chłopami. Dosłownie. Gdy stanąłem obok bramkarz Radka Wanata, który miał 2 metry wzrostu, to wyglądałem jak chłopczyk do podawania piłek, ale poradziłem sobie.

Po rozstaniu z młodzieżową piłką w Wiśle Krystian Pać rozpoczął kolejny etap i zaczął szukać swojego miejsca w futbolu seniorskim.

— Na początku jeszcze łączyłem zajęcia z juniorami i seniorami – dodaje Krystian Pać. – W 2015 roku pracowałem w Akademii Progres, która bazując na bardzo dobrych krakowskich trenerach, była jedną z najlepszych w Polsce. Mieliśmy uzdolnioną młodzież i z naszego województwa, a także z ościennych. Chłopcy z rocznika 1999 sięgnęli po wicemistrzostwo Polski U-17, przegrywając w finale z Lechem Poznań, a zespół z rocznika 1998 był trzeci w kraju. Dwa medale dla takiego klubu to był duży wyczyn. Ponadto rocznik 2001, choć zespół po medal nie sięgnął, to sypnął piłkarzami. Z niego wyszli: znani z ekstraklasy Konrad Gruszkowski, Dawid Szot, Norbert Wojtuszek oraz grający w I lidze Błażej Szczepanek, czy Damian Urban, mający za sobą grę w II lidze, ale czekający na swoją szansę, bo jest z rocznika 2002. Z tego rocznika jest też Jakub Konstantyn, który jesienią rozegrał 12 spotkań w Koronie Kielce. W tamtym okresie zacząłem też prowadzić seniorów, zaczynając od A-klasowego Batorego Wola Batorska. Grali w nim między innymi Michał Stolarz znany z ekstraklasy i europejskich pucharów, ale także bracia Bursowie, Daniel Jaros, Marcin Kossak, Robert Strojek, więc też było to dla mnie wyzwanie i miło ten czas wspominam. Najmilej jednak upłynął mi czas w Targowiance, gdzie pracowałem trzy lata i pod moją pieczą zespół po 30 latach wrócił do okręgówki. Następnie był Sokół Kocmyrzów i na nim stawiam na razie przecinek, bo to jeszcze nie koniec. Podpisując umowę z PZPN-em przerwałem szkolenie klubowe na seniorach w klasie A, ale nie wstydzę się żadnej pracy. Życzę każdemu trenerowi, żeby przeszedł taką szkoleniową drabinkę od skrzata do seniora w różnym środowisku, bo to kształtuje. Uwzględnianie potrzeb zawodników czy to w ekstraklasie czy w klasie A jest najważniejsze w pracy trenera. Ja miałem to szczęście, że spotkałem na swojej trenerskiej drodze takich ludzi jak doktor Chemicz w Wiśle oraz Marian Cygan w Małopolskim Związku Piłki Nożnej. Nawet gdy kiedyś myślałem, że wiele ich wskazówek jest zbędnych, a nawet negatywnych dla mnie, to teraz już wiem, że oni nie chcieli mi przeszkodzić tylko przyspieszyć moje trenerskie dorastanie. Ja jednak także starałem się czerpać od każdego szkoleniowca, którego spotkałem na swojej drodze. Do dzisiaj mam taki zeszyt, w którym jako zawodnik notowałem ciekawe zajęcia. To co zobaczyłem pierwszy raz, co mnie zaskoczyło, co mnie zainteresowało zostało ze mną do dzisiaj. Na tych 32 kartkach formatu A-4 jest kopalnia wiedzy, do której uwielbiam wracać. Tam są fundamenty mojego patrzenia na piłkę nożną i na nich mogę budować swoją koncepcję, a styl pracy Pepa Gaurdioli to jest moja bajka. Atak i fun związany z grą są na pierwszym miejscu. Piłka ma dawać radość i zawsze chciałem i nadal staram się właśnie to zaszczepić swoim zawodnikom. Z takim nastawieniem wchodzę też w 2024 rok i mam nadzieję, że w czerwcu, podsumowując sezon, znowu usłyszymy słowa: wasz zespół z rocznika 2011 gra najlepiej w piłkę i brawo, że jesteście konsekwentni w tym co robicie. To będzie najlepsza nagroda. Cały czas i jako trener, i jako edukator, chcę bowiem „pchać” zawodników i trenerów do indywidualnego rozwoju. To stawiam sobie jako cel także na ten rok.

DOROTA DUSIK

Hits: 1057

To top