W zachodniej grupie LUKI SPORT 5 LIGI nastąpiła zmiana lidera. Na pierwsze miejsce awansował MKS Trzebinia, gdyż prowadząca Niwa Nowa Wieś zremisowała z Jutrzenką Giebułtów.
Jutrzenka Giebułtów – Niwa Nowa Wieś 1-1 (0-0)
1-0 J. Wcisło 48
1-1 Dudzic 84 (karny)
Sędziował Jarosław Franczak (Wadowice). Żółte kartki: Kowalik – Pękala, Holewa.
JUTRZENKA: Fojt – Ficek, Kowalski, Grodzicki, Silczuk (89 Ziarkowski) – Kowalik (90 Gniecki), Balawender (90 Ryś), Majcherczyk, Jeż, M. Wcisło – J. Wcisło.
NIWA: Drewniany – Holewa, Jaroś, Kubeczko, Nycz, Matejko, Mateja, Stawowczyk, Garlacz (66 Dudzic, 85 Pękala), Miłoś, Chrapek.
Lider przyjechał do Giebułtowa bez swojego czołowego napastnika Mariusza Piskorka, a grający szkoleniowiec Bartłomiej Dudzic sam posadził się na ławce rezerwowych. Bez dwóch najskuteczniejszych graczy beniaminek spisywał się kiepsko. Zamykająca tabelę Jutrzenka była zespołem lepszym i w pierwszej połowie wypracowała dwie okazje bramkowe, ale Maciej Wcisło uderzył tuż obok bramki, a po próbie Dominika Kowalika znakomicie interweniował bramkarz.
Na początku drugiej połowy najpierw dobrej sytuacji nie wykorzystał Beniamin Jeż, a po chwili Jakub Wcisło skutecznie przelobował bramkarza Niwy. Po chwili piłkę do bramki skierował Maciej Balawender, lecz arbiter gola nie uznał. W 61. minucie po raz kolejny na pochwałę zasłużył bramkarz gości, który sparował piłkę uderzoną z bliska przez Jeża. W końcu trener Niwy zdecydował się wejść na boisko. Jak bardzo drużynie przydaje się doświadczenie byłego gracza m.in. Cracovii i Sandecji pokazała 84. minuta, gdy Bartłomiej Dudzic sprytnie wypracował rzut karny, następnie go wykorzystał i… wrócił na ławkę, by nie pogłębiać leczonego wciąż urazu. Tym samym zdobył dla swej drużyny punkt. W 88. minucie w polu karnym w powietrznym starciu padł Grzegorz Silczuk. Boisko opuszczał z rozciętą głową (musiano wzywać karetkę pogotowia), ale sędzia przewinienia gracza Niwy nie zakwalifikował jako faul i nie przyznał gospodarzom rzutu karnego. (p)
Pcimianka – Karpaty Siepraw 1-4 (1-2)
1-0 Zalejski 6
1-1 Sobótka 41
1-2 G. Chlebda 45
1-3 Zając 61
1-4 Zając 82
PCIMIANKA: Gaudyn – Korczyk, Zawada, K. Pandyra, Friday, Mizera, D. Pandyra (66 Olszanicki), Zalejski (89 Zięba), Kowalczyk, Onwudi, Zeszczuk (85 Kozak).
KARPATY: Wróblewski – Kubera, Szablowski (77 Anioł), Sobótka, B. Chlebda (90 Homel), Zając, Czerniawski, Armatys (73 Korzeniowski), Jagła, Lesak, G. Chlebda (65 Burkat).
Spotkanie dwóch ekip z myślenickiego powiatu było ciekawym widowiskiem, choć po końcowym gwizdku cieszono się tylko w Sieprawiu. Początek meczu należał jednak zdecydowanie do graczy z Pcimia, którzy szybko objęli prowadzenie po strzale Dominika Zalejskiego, który wykorzystał nieporozumienie obrońców Karpat z własnym bramkarzem. Po chwili gości od utraty bramki uratowała poprzeczka, a raz znakomicie interweniował Marek Wróblewski. Od 30. minuty lepiej zaczęli grać przyjezdni, a znakiem ostrzegawczym dla piłkarzy Pcimianki był atomowy strzał Sebastiana Jagły, po którym piłka odbiła się od poprzeczki. Kilka minut później Sebastian Sobótka kapitalnie uderzył lewą nogą i bramkarz Pcimianki był bez szans. Po chwili goście przeprowadzili szybki atak, po którym Grzegorz Chlebda dopełnił formalności.
Kto wie, jak zakończyłoby się to spotkanie, gdyby na początku drugiej połowy Chibueze Onwudi wykorzystał stuprocentową okazję. Lider Pcimianki trafił jednak w bramkarza, a potem warunki na boisku dyktowali gracze beniaminka. Błyszczał Krzysztof Zając, który najpierw technicznym strzałem z 10 metrów ulokował piłkę w bramce, a w końcówce wykorzystał sytuację sam na sam. Goście wypracowali jeszcze kilka bramkowych okazji i wygrali prestiżowe starcie zasłużenie. (p)
Hits: 25