Karol Stanek zakończył rundę jesienną w fotelu lidera strzelców JAKO 4 LIGI MAŁOPOLSKIEJ. 24-letni napastnik Kalwarianki zdobył 15 bramek, ale na swoje dokonania strzeleckie patrzy najpierw przez pryzmat wyników swojego zespołu, w którym gra od września 2022 roku.
— Do Kalwarianki przyszedłem w trakcie poprzedniego sezonu – mówi Karol Stanek. – Zadzwonił do mnie ówczesny trener tej drużyny Leszek Janiczak i zapytał czy nie dołączę do zespołu z opcją, żebym pod jego skrzydłami odbudował się i nastrzelał trochę bramek, dając sygnał klubom z wyższych lig. Po kontuzji byłem już przez wielu skreślony, a on mi zaufał i dał szansę. Skorzystałem i choć w sezonie 2022/23 zdobyłem w sumie 25 bramek, to pozycja wicekróla strzelców IV ligi nie okazała się wystarczającą kartą przetargową do wypłynięcia na głębsze wody. Postanowiłem więc spróbować jeszcze raz skorzystać z propozycji Kalwarianki, która już jednak do tego sezonu przystępowała z zupełnie innym nastawieniem. Rok temu przecież byliśmy na ostatnim miejscu w tabeli i wiosną walczyliśmy o utrzymanie. Natomiast teraz, już pod wodzą Łukasza Burligi i Rafała Boguskiego, jesteśmy w górnej połowie tabeli, bo na półmetku zajmujemy 8. miejsce. Przypomnę jednak, że zaczęliśmy rundę z wysokiego pułapu. Graliśmy ze świeżością, a zgranie zespołu, który latem niewiele się zmienił, było naszym atutem i wygraliśmy pierwsze trzy spotkania. Nawet zaczęły się fantazje o awansie, ale to nie była motywacja tylko presja, przez którą nogi zaczęły się plątać. Pojawił się domowy remis z beniaminkiem z Białki Tatrzańskiej, a po nim przyszła wyjazdowa porażka z Wisłą II Kraków i od tego momentu graliśmy już falami. Wpadaliśmy w dołek i wychodziliśmy z niego. Wygraliśmy jeszcze w październiku trzy mecze z rzędu, ale zakończyliśmy rok ponosząc w listopadzie trzy porażki i o zadowoleniu na pewno nie może być mowy. Graliśmy w kratkę, więc mamy nad czym myśleć podczas tej zimowej przerwy. Ja też miałem dobry początek, bo wystartowałem od dwóch trafień, które dały nam wyjazdowe zwycięstwo 3-2 nad Beskidem Andrychów. Szczególnie gol na 2-2 zapadł mi w pamięci, bo strzeliłem nietypowo dla siebie. Uderzyłem z dalsza, z półobrotu, bez namysłu i zaskoczyłem zarówno bramkarza, jak i siebie. Jestem raczej typem napastnika, który poluje na gole w polu karnym i tak właśnie w tym meczu zdobyłem jeszcze zwycięską bramkę. Jednak w drugiej połowie rundy coś się zawiesiło i tylko z rzutów karnych powiększałem swój dorobek. Coraz mniej sytuacji zaczęło się klarować, a jak już była okazja to piłka nie chciała wpadać nawet do pustej bramki. Dlatego zdobycie 15 goli nie daje pełnej satysfakcji, bo spokojnie mogło być ich więcej.
Strzelecki dorobek lidera jest więc jednocześnie wyzwaniem dla Karola Stanka na rundę wiosenną. Postanowił bowiem zostać w zespole z Kalwarii Zebrzydowskiej i dokończyć w nim sezon, a dopiero później ewentualnie rozglądać się za nowym klubem z wyższej ligi.
— Chcę wiosną znacznie poprawić swój jesienny dorobek, żeby się zapisać w historii – dodaje napastnik Kalwarianki. – Dlatego nie zapadłem w zimowy sen, tylko przygotowuję się do rundy rewanżowej. Jednym z etapów tych przygotowań był start w grudniowych mistrzostwach Śląska w siatkonogę, bo lubię ten sposób spędzania czasu z piłką, a w Kalwariance w tej rundzie mieliśmy chyba tylko jeden taki trening w ramach nagrody. Pojechałem więc do Goczałkowic-Zdroju pograć razem z przyjacielem z czasów wspólnej gry w Piaście Gliwice Remigiuszem Borkałą i miło, a zarazem treningowo spędziłem 22 grudnia. Przy okazji odżyły gliwickie wspomnienia. Dla mnie był to wyjątkowy okres, bo przecież w meczu z Legią Warszawa miałem okazję zadebiutować w ekstraklasie, a w dodatku zakończyliśmy tamten sezon zdobyciem mistrzostwa Polski. Wbiegnięcie na murawę po ostatnim meczu z Lechem Poznań i świętowanie tytułu to na pewno najbardziej pamiętny moment z mojej dotychczasowej przygody piłkarskiej. Najbardziej dumny byłem jednak po meczu jeszcze w Centralnej Lidze Juniorów z Lechem Poznań. Drużyna Progresu Kraków, czyli klubu, w którym po przejściu z mojej macierzystej Proszowianki przez Hutnik Kraków, przez 5 lat uczyłem się piłkarskiego abecadła, zmierzyła się latem 2017 roku w walce o mistrzostwo Polski U-17 z faworytem. Tamten juniorski „Kolejorz” naszpikowany był dzisiejszymi reprezentantami kraju, bo grali w nim między innymi Michał Skóraś i Tymoteusz Puchacz. We Wronkach przegraliśmy 0-4, ale w rewanżu wygraliśmy 2-1, a ja trafiłem na 2-0 i mieliśmy jeszcze mnóstwo sytuacji do odrobienia strat. Tytuł wicemistrza Polski, choć wtedy był rozczarowaniem, to w sumie był dla nas wielkim sukcesem.
Karol Stanek w swoim piłkarskim życiorysie ma sporo spotkań, w których nie oszczędzał bramkarzy rywali. Jego rekord to 4 trafienia w Centralnej Lidze Juniorów U-19 ze Stalą Rzeszów 9 września 2017 roku w spotkaniu wygranym przez Progres 5-1.
— W minionej rundzie jesiennej strzeliłem dwa hat-tricki, więc ciągle mój juniorski rekord jest aktualny – podkreśla snajper, wychowanek Proszowianki. – Mam nadzieję, że wiosną uda mi się w Kalwariance przekroczyć granicę 30 trafień w sezonie, a co będzie dalej to się okaże. Zobaczymy, na którym miejscu skończymy rozgrywki, bo klub z Kalwarii Zebrzydowskiej ma dalekosiężne plany. Działacze otwarcie mówią, że chcieliby w przyszłym sezonie powalczyć o awans do III ligi, no chyba, że już w tym się uda. Wprawdzie do lidera tracimy 17 punktów, ale jeżeli zagramy wiosną tak rewelacyjnie jak rok temu, to może już w czerwcu będziemy świętować sukces. Najważniejsze, żebyśmy rundę rewanżową zaczęli z wysokiego C, utrzymali dobre tempo i mieli fun z gry, a wtedy kto wie… Mój trener z czasów Hutnika Kraków Dariusz Iwanowski, który mnie „wyciągnął” z Proszowianki i ustawił na pozycji napastnika, zaszczepił też we mnie chęć wygrywania i wiarę do końca. Rozwijałem się także w Progresie pod skrzydłami: Grzegorza Dąbrowskiego, Krzysztofa Lipeckiego i Marcina Pasionka. Także w Widzewie Łódź, Piaście Gliwice, GKS-ie Bełchatów oraz Gwarku Tarnowskie Góry od każdego trenera starałem się wyciągnąć jak najwięcej i to samo robię w Kalwariance. Co prawda Łukasz Burliga i Rafał Boguski nie byli napastnikami, ale ogromne doświadczenie piłkarskie jest ich atutem na początku drogi trenerskiej. Rozumieją grę i dałbym im czas na dopracowanie szczegółów, bo tabela nie odzwierciedla naszej gry i liczby wypracowanych sytuacji. Nasi trenerzy mają dobry pomysł na grę, a my musimy po prostu wyciągnąć z ich taktyki jak najwięcej korzyści. Myślę, że przed nimi dużo sukcesów, w których chętnie im pomogę.
Strzelający w IV lidze mistrz Polski jest przesiąknięty piłką nożną. Jego futbolowym idolem od czasów dzieciństwa jest Cristiano Ronaldo, a ulubionym klubem Real Madryt, ale nie tylko futbolem żyje Karol Stanek.
— Moją drugą pasją jest koszykówka, a moim numerem dwa na liście idoli jest Michael Jordan – zaznacza Karol Stanek. – W krakowskim liceum ogólnokształcącym numer XII, do którego chodziłem, zaprzyjaźniłem się z Michałem Chrabotą. Graliśmy razem i w piłkę, i w koszykówkę. On miał okazję zobaczyć mnie jak świętuję mistrzostwo Polski, bo był na meczu Piasta Gliwice z Lechem Poznań, a ja jeszcze nie miałem okazji, po jego wyjeździe z Krakowa, oglądać go na żywo na koszykarskich parkietach. Teraz gra w I-ligowym zespole Niedźwiadki Chemart Przemyśl i mam nadzieję, że gdy kiedyś będzie walczył o mistrzostwo Polski to wtedy będę miał okazję zobaczyć to z bliska. Na razie często piszemy do siebie, bo na osobiste spotkanie brakuje czasu. Gdy ja kończę rundę to on jeszcze gra, a gdy on ma przerwę to ja gram, więc musimy trochę poczekać na taki moment, w którym – tak jak kiedyś na wuefie – znowu razem zagramy w piłkę, albo koszykówkę. Na razie jednak koncentruję się na swoim graniu, mając nadzieję, że jeszcze kiedyś wrócę na boiska ekstraklasy.
Dorota Dusik
Hits: 1488