Oliwier Bogusławski i trener Paweł Zegarek
W minionym sezonie rywalizacja w grupie zachodniej 5. Ligi Małopolskiej przebiegała pod dyktando Wieczystej II Kraków i Pcimianki Pcim, które w takiej właśnie kolejności pewnie wywalczyły miejsca premiowane awansem. Okazuje się jednak, że nie zawsze radość z sukcesu przekłada się na idyllę w przygotowaniach do nowych rozgrywek. Ba, w trakcie przygotowań w Pcimiu słychać gorzkie słowa, bo zespół, który pod wodzą Mateusza Misia wygrał 26 spotkań, 4-krotnie zremisował i 3 razy przegrał, a na mecie miał 10 punktów przewagi nad trzecią w tabeli Radziszowianką Radziszów, praktycznie przestał istnieć.
— Najpierw pożegnał się z nami trener choć chcieliśmy żeby został – mówi prezes Pcimianki Jan Pawlik. – To jednak nie była niespodzianka, bo Mateusz Miś, postawił sprawę jasno. Szkoleniowiec, z którym w 2016 roku wygraliśmy ligę okręgową i który też pracował u nas w jednym z tych sześciu sezonów gdy graliśmy w IV lidze, znowu wykonał swoje zadanie i podziękował. On sam mówi o sobie, że jest trenerem zadaniowym i stworzył fajny zespół, poukładał drużynę, a to się przekuło na awans. Jednak mieszka ponad 70 kilometrów od Pcima i w dodatku jadąc do nas musiał przejechać Kraków, a w godzinach popołudniowych tracił na dojazd półtora, a nawet dwie godziny w jedną stronę, więc rzeczywiście musielibyśmy mu zrekompensować finansowo ten stracony czas, a na to nas nie stać. Jego miejsce zajął więc Paweł Zegarek i podjął się zadania w miarę bezpiecznego utrzymania zespołu w IV lidze.
Przejmując drużynę beniaminka nowy szkoleniowiec nie wiedział jednak, że na pierwszym treningu wyznaczonym na 15 lipca zastanie pięciu zawodników z kadry, która wywalczyła awans. Na pierwszym sparingu rozegranym przez pcimian 17 lipca w Jaworznie z beniaminkiem 5. Ligi Małopolskiej Victorią w zespole grali więc przede wszystkim piłkarze testowani, ale gola dla Pcimianki strzelił Oliwier Bogusławski. „Stary” piłkarz Pcimianki znakomicie wykonał rzut wolny i ustalił wynik spotkania na 1:1.
— Optymizmu na dzień dzisiejszy jest trochę mniej – dodaje Jan Pawlik. – Drużyna, która wywalczyła awans się rozeszła. Tacy zawodnicy jak Mateusz Stańczyk czy młodzieżowiec Szymon Mazur oraz inni pokazali się z dobrej strony, a kluby z większą kasą, czy mający lepszych sponsorów, wzięły ich. No trudno. Zostali między innymi Oliwier Bogusławski, nasz Nigeryjczyk Alfa Abdullahi czy Szymon Jeziorski. Budujemy więc drużynę od nowa, a czasu do pierwszego meczu w nowym sezonie zostało bardzo mało. Małopolski Związek Piłki Nożnej inaugurację rozgrywek wyznaczył na 3 sierpnia, a pierwszym naszym rywalem będzie spadkowicz z III ligi czyli Unia Tarnów, zagramy na jej boisku. Zresztą następni rywale są także z najwyższej półki, bo w drugiej kolejce gościć będziemy wicemistrza z poprzedniego sezonu LKS Jawiszowice, a 15 sierpnia mamy wyjazd do Ryczowa na mecz Orłem, który w minionym sezonie był trzeci. Do takiego startu przygotowujemy się w przyspieszonym tempie ze świadomością, że w pierwszym sparingu zagraliśmy w składzie złożonym w większości z zawodników, o których nie wiemy praktycznie nic. Czasu na przyglądniecie się piłkarzom i rozmowy na temat ich przejścia do Pcimianki jest bardzo mało, ale zadania stawianego zespołowi nie zmieniamy. Paradoksem jest to, że Pcimianka mająca jedną z lepiej rozwiniętych Akademii w naszym regionie praktycznie nie może liczyć na uzupełnienie drużyny wychowankami.
— To faktycznie jest paradoks – przyznaje Jan Pawlik, który w Pcimiance działa już 19 lat. – Gramy na tym lokalnym szczeblu najwyżej, ale sukces seniorów nie przekłada się na wychowanie juniorów, którzy mogliby zasilić pierwszą drużynę. To nas bardzo boli. Kiedyś zawodnicy z naszej Akademii odchodzili do wyższych lig na poziomie juniorskim, a ci, którzy zostawali walczyli o miejsce w kadrze. Natomiast dzisiaj skauci z krakowskich klubów z wyższej półki sięgają już po młodzików i trampkarzy. I cóż z tego, że u nas się pojawi talent na miarę gry w reprezentacji Małopolskiego Związku Piłki Nożnej jak on natychmiast odchodzi. My przez to od dwóch lat, choć mamy drużyny we wszystkich niższych kategoriach wiekowych, nie potrafimy stworzyć drużyny juniora starszego, czyli tego bezpośredniego zaplecza seniorów, bo wszyscy nasi wyróżniający się młodzi zawodnicy są już w tym wieku w innych klubach, a my nie mamy kim grać. I to nas bardzo zniechęca, bo zaczynając przygotowania do gry na poziomie IV- ligowym, nie mamy żadnego swojego młodzieżowca, a nasi młodzieżowcy są w okolicznych klubach.
Mimo tych wszystkich problemów Pcimianka się nie poddaje. Paweł Zegarek kompletuje zespół, który ma do rozegrania jeszcze trzy sparingi, a działacze i kibice wierzą, że 3 sierpnia na starcie zobaczą drużynę, która przysporzy im sporo radości.
— Zdajemy sobie sprawę z tego, że IV liga jest bardzo mocna – zapewnia Jan Pawlik. – Wiemy, że jesienią czeka nas 20 spotkań. Widzimy, że w 19-zespołowej stawce są takie firmy jak Cracovia, której rezerwy zostały reaktywowane i dołączone na ten poziom czy Unia Tarnów, albo rezerwy Wieczystej i wiele innych. Można długo wymieniać, bo wszyscy są groźni i każdy jest mocny, a my jesteśmy beniaminkiem. Graliśmy co prawda przez 6 sezonów w IV lidze, ale wtedy poziom był niższy, bo to była liga w dwóch grupach wschodniej i zachodniej. Teraz jest jedna mocna grupa, w której sporo klubów myśli o awansie do III ligi, a my jesteśmy na etapie budowania drużyny. Myślę jednak, że się uda!
Dorota Dusik (tekst+foto)
Hits: 2328