W trzeciej kolejce JAKO 4. LIGI MAŁOPOLSKIEJ w ośmiu meczach strzelono 27 goli, a bilans może być jeszcze lepszy po środowej konfrontacji w Woli Rzędzińskiej. Tym samym kibice na brak emocji nie mogli narzekać. Nawet w Maniowych, choć tam akurat bramkarze zachowali czyste konto strat.
Uroczyście było w Białce Tatrzańskiej. Beniaminek – z rąk wiceprezesa MZPN, Jerzego Nagawieckiego – otrzymał okazały puchar, który już zawsze przypominać będzie awans zespołu do małopolskiej 4. ligi w sezonie 2022/2023.
Watra punkty zainkasowała, natomiast nadal nie wiedzie się beniaminkom z Nowej Wsi i Trzebini. “Solidarnie” zespoły te przegrały już po raz trzeci. Podobnie jak oświęcimska Unia, którą przed sezonem upatrywano jako walczącą o czołowe lokaty. Wprawdzie tak jeszcze może być, ale w grodzie nad Sołą nie powinni zapominać, że jeszcze kilka takich wpadek i w tabeli może się zrobić mało sympatycznie.
Przełomowa czerwona kartka
Wisła II Kraków – Glinik Gorlice 1-0 (0-0)
1-0 Tokarczyk 70
Sędziował Sebastian Wiśniowski. Żółte kartki: Niewiadomski – Kuliga. Czerwona kartka: Drąg (Glinik, 60, faul ratunkowy). Widzów 400.
WISŁA II: Letkiewicz – Wiśniewski, Złoch (69 Grau), Madej (55 Bonachera), Niewiadomski – Kutwa, Szywacz (75 Kuziemka), Zimon, Talar (46 Sałamaj) – Sarga (55 Stanek), Tokarczyk.
GLINIK: Kubik – Kuliga, Krzysztoń (73 Gryboś), Drąg, Martuszewski (82 Buś) – Piotrowski (57 Dąbrowski), Daszyk, Rząca (78 Mituś), Świechowski – Śliwa, Gogola.
Gdyby osiągane wcześniej wyniki meczów miały wskazywać faworyta danej potyczki, to na stadionie myślenickiego Dalinu (gdzie odbyło się spotkanie) byłyby nim rezerwy “Białej Gwiazdy”. Ostatecznie bezbramkowo zremisowały na wyjeździe z Watrą Białka Tatrzańska, a gorliczanie z tymi “góralami” przegrali u siebie 0-1. Tym razem takie przewidywanie sprawdziło się, choć wywalczenie trzech punktów kosztowało wiślaków m.in. sporo wylanego potu. Odnośnie wysiłku identycznie trzeba się odnieść do gorliczan. Cóż, przyszło zespołom rywalizować w nadzwyczaj upalne sierpniowe, świąteczne południe.
O ile Glinik koncentrował się na poczynaniach defensywnych, licząc na ewentualne kontry, to krakowianie starali się prowadzić grę, przez zdecydowaną większość czasu meczowego mieli sporą przewagę optyczną, nawet wcale sprawnie “kombinowali” w polu, ale absolutnie nie mogli się “wstrzelić” w bramkę Kubika. Czyżby ta niemożność stawała się swoistym znakiem rozpoznawczym nie tylko wiślackiej pierwszej drużyny? Dość bowiem powiedzieć, że dosłownie tylko 10-15 procent akcji gospodarzy kończyło się strzałami i to takimi, przy których gorlicki bramkarz nie musiał się czuć zagrożonym!
Raz jeden udało się podopiecznym trenera Mariusza Jopa przymierzyć dokładnie, technicznie i tak padła bramka dająca “rezerwistom” pierwsze zwycięstwo w sezonie. Stało się to w 70. minucie, kiedy Grau (przy swoim drugim kontakcie z piłką po wejściu na boisko) sprytnie, prostopadle zagrał do wybiegającego na pozycję Tokarczyka, a ten przytomnie, tzw. zewnętrzniakiem, skierował piłkę z ok. 12 metrów w prawy róg bramki. Dla gorliczan utrata tego gola była jakby wyrokiem, albowiem od 60. minuty musieli grać w dziesięciu, po relegowaniu Drąga (sfaulował uciekającego mu, a wychodzącego na czystą pozycję, Stanka). Musieli więc sobie zdawać sprawę tak z szybko ubywających sił, jak i nader sprawnej Wiśle w grze obronnej.
Owszem, dwukrotnie próbował coś wtedy przedsięwziąć Gogola, ale na próżno. Natomiast zdecydowanie najlepszą okazję bramkową mieli przyjezdni w 47. minucie, kiedy prawym skrzydłem (po stracie piłki przez wiślaków) zaszarżował Piotrowski i ostro dośrodkował, jednakże atakowany przez obrońcę Śliwa miast starać się kierować piłkę do bramki, odbił futbolówkę… w stronę przeciwną.
I jeszcze wzmianka o 17-letnim Macieju Kuziemce, który pojawił się na murawie na kwadrans przed końcem potyczki. I w tym czasie pokazał się z jak najlepszej strony, jeżeli chodzi o opanowanie piłki, drybling, spryt czy wyjście na pozycję. Przy zachowaniu wszelkich proporcji – było to coś w stylu zanikającej od lat “wiślackiej szkoły”. (wb)
Zbyt mało przypraw w tym daniu
Lubań Maniowy – Limanovia 0-0
Sędziował Seweryn Kozub. Żółte kartki: Firek, Duda, Sobuś (2), Zaika, Wajsak – Kurczab, Bruliński, Mastalerz (na ławce rezerwowych). Czerwone kartki: Sobuś (84, po drugiej żółtej) – Kurczab (90+6, faul). Widzów 250.
LUBAŃ: Lipka – Chlipała, Zaika, Firek, Pluta (75 Czarniauski) – Bryja (55 Misiura), Jandura (75 Wajsak), Potoniec, Duda (80 Magdziarczyk) – Sobuś, Kasperczyk (64 Hutyria).
LIMANOVIA: Pietrzak – Żaba (88 Gacal), Bandarenka, Bruliński, G. Mus – Ciesielski, Kurczab, Nowak (55 Krzyżak), Kurek – K. Palacz (71 Kulig), Matras.
Gospodarze mieli za sobą dwa mecze, oba z beniaminkami – domowe 1-2 z Bocheńskim oraz wyjazdowe 3-1 z Niwą Nowa Wieś. Limanowianie zagrali tylko raz, pokonując u siebie Orła Ryczów 2-1. W pierwszej kolejce zaś nie wystąpili, gdyż boisko w Jawiszowicach – po opadach deszczu – nie nadawało się do użytku. Na szczęście teraz, w Maniowych, nic nie stanęło już na przeszkodzie, żeby powalczyć o czwartoligowe punkty.
W pierwszej połowie obie drużyny poczynały sobie żwawo, z poświęceniem, jednakże z jakością poczynań było już gorzej. Generalnie grano od jednego pola karnego do drugiego, tym samym największe problemy miano z finalizacją akcji, czyli z tym nieśmiertelnym tzw. ostatnim podaniem. I w zasadzie tylko dwukrotnie było ciekawiej na obu przedpolach. W 28. minucie, po akcji Kasperczyka z Dudą, strzelał pierwszy z wymienionych i gdyby nie interwencja obrońcy, to Pietrzak miałby spore kłopoty z poskromieniem piłki. Z kolei w 36. minucie G. Mus zaprezentował kapitalny sprint z piłką przy nodze tyle tylko, że zawalił dogranie do nieobstawionym partnera, a byłaby sytuacja z gatunku stuprocentowych.
Po zmianie stron, w miarę upływu czasu, narastało naturalnie zmęczenie zawodników, co skutkowało mniej uważnym kryciem, czyli popularnym rozluźnieniem szyków. Nie zaowocowało to jednak gradem okazji bramkowych. Podobnie jak przed przerwą, zespoły “solidarnie” podzieliły się szansami. W 59. minucie G. Mus, po akcji lewym skrzydłem, obił lewe spojenie bramki gospodarzy. Natomiast siedem minut później, po drugiej stronie boiska, Hutyria spudłował, choć “główkował” z ok. 8-10 metrów i nie był atakowany.
W końcówce potyczki przyszło Lubaniowi grać w personalnym osłabieniu i choć wtedy limanowianie zaatakowali, to krzywdy miejscowym nie wyrządzili. Sami zaś zafundowali sobie nerwowe ostatnie sekundy. W środku pola stracili piłkę i Kurczab, w akcie rozpaczy, faulował Magdziarczyka. Sędzia pokazał więc “czerwień” pomocnikowi gości i zarządził rzut wolny, z ok. 18 metrów, czyli tuż przed polem karnym. Gospodarze postawili na siłowy wariant strzałowy i piłka poleciała wysoko nad bramką. (wb)
JAKO 4. LIGA MAŁOPOLSKA, 3. kolejka
Wtorek, 15 sierpnia 2023
WISŁA II Kraków – GLINIK Gorlice 1-0
LUBAŃ Maniowy – LIMANOVIA 0-0
BRUK-BET TERMALICA II Nieciecza – POPRAD Muszyna 4-1
ORZEŁ Ryczów – UNIA Oświęcim 3-2
BESKID Andrychów – NIWA Nowa Wieś 3-1
BARCICZANKA – KALWARIANKA 2-6
WATRA Białka Tatrzańska – WIERCHY Rabka-Zdrój 3-0
LKS JAWISZOWICE – MKS TRZEBINIA 1-0
Środa, 16 sierpnia
WOLANIA Wola Rzędzińska – BKS Bochnia 1-1
Pauzuje DALIN Myślenice
Hits: 242