Watra Białka Tatrzańska: Trampolina nawet do reprezentacji Polski (FILM)

Piłkarze Watry Białka Tatrzańska mogą na rywali w JAKO 4. LIDZE MAŁOPOLSKIEJ patrzeć z góry. Dokładnie z pułapu 650 metrów nad poziomem morza, bo na takiej wysokości leży wioska zwana narciarską stolicą Polski, ale znana także ze swoich futbolowych ambicji.

Tu swoją piłkarską karierę kończył rekordzista pod względem liczby występów w polskiej ekstraklasie Łukasz Surma, zaczynając zarazem trenerską przygodę. Stąd Lucjan Klisiewicz przeszedł do Puszczy Niepołomice, z którą wywalczył awans do ekstraklasy i trafił do reprezentacji Polski U20. Wreszcie z boiska leżącego u stóp góry Litwinki na piłkarskie szczyty dotarł Mirosław Kalita, najpierw w roli asystenta Czesława Michniewicza „terminując” w U21, a w 2022 roku pracując u boku selekcjonera, który wprowadził biało- czerwonych na mistrzostwa świata w Katarze. A dodajmy, że 53-letni szkoleniowiec wrócił latem na Podhale.

  • W Białce Tatrzańskiej znalazłem się po raz drugi – mówi Mirosław Kalita. – Pierwszy raz przyjechałem tu w 2015 roku. Namówił mnie do pracy tutaj mój kolega, skaut Lecha Poznań, Andrzej Dara. Z mojej rodzinnej Dębicy jechaliśmy dość długo, bo trzy godziny. Drapałem się po głowie co ja tutaj będę robił. Nie dość, że kawał od domu to jeszcze „tylko” w IV lidze. Ale gdy dojechałem i poznałem Andrzeja Rabiańskiego, okazało się, że to jest grający prezes i jedyny działacz, któremu pomaga zarząd, w składzie żona i dwie córki. Opowiedziałem o swojej wizji prowadzenia drużyny i rozbudowy w klubie szkolenia młodzieży. Praktycznie w ciągu 15 minut doszliśmy do porozumienia. Planowałem zostać sezon, a spędziłem tu czas do lipca 2017 roku, bo wtedy Czesław Michniewicz zaprosił mnie do współpracy w reprezentacji U21. W PZPN pracowałem 6 lat, najpierw w młodzieżówce jako asystent Czesława Michniewicza, a następnie Macieja Stolarczyka. Po roku pracy z pierwszą drużyną narodową, z którą przeżyłem fantastyczną przygodę na mistrzostwach świata w Katarze wróciłem na klubowe podwórko.
Trener Mirosław Kalita

Przez pierwszą połowę tego roku Mirosław Kalita pracował w Krakowie, prowadząc III-ligowe rezerwy Cracovii, które z przyczyn organizacyjnych zostały zlikwidowane, więc w lipcu został bez pracy.

  • Oczywiście pierwszy telefon, który wtedy zadzwonił był od Andrzeja Rabiańskiego – dodaje Mirosław Kalita. – Grający prezes Watry wspierany przez cały zarząd, czyli swoją rodzinę, namawiał mnie do połowy lipca, aż wreszcie zdecydowałem, że wrócę i poprowadzę młody zespół świeżo po awansie do IV ligi. Absolutnie tego nie żałuję. Nadal jest tu fajny klimat, ale jest lepsza baza do treningu, bo mamy Orlik, jest fantastyczna hala i boisko treningowe. Dogadujemy się praktycznie bez słów i zaliczyliśmy obiecujący start, więc, żeby nie zapeszać powiem tylko, że zapowiada się ciekawy sezon. Mamy bardzo młodą drużynę. Nawet zawodnicy, którzy w ostatniej chwili do mnie dołączyli to młodzieżowcy z rezerw Cracovii. Z takimi ludźmi na pewno się ciekawiej pracuje. Może nie łatwiej, ale na pewno jest to wyzwanie, bo widać u tych młodych ludzi postęp. To nie są „syte koty”, chcą się uczyć, więc nadzieję, że wszyscy skorzystają na mojej wiedzy. A cel jaki prezes przed nami postawił to utrzymanie. Jesteśmy beniaminkiem i zdajemy sobie sprawę jak ta liga jest mocna, więc zrobimy wszystko, żeby w przyszłym sezonie w Białce Tatrzańskiej dalej była IV liga.

Po czwartej kolejce można powiedzieć, że wszystko jest na dobrej drodze. Watra ma na swoim koncie 2 zwycięstwa i 2 remisy, plasując się na 4. miejscu.

  • Utrzymanie to jest tylko plan minimum – twierdzi kapitan Łukasz Młynarski. – Mamy tutaj fajną drużynę. Po grającym prezesie jestem w niej niestety-stety najstarszy, więc mogę coś podpowiedzieć, a ważne jest też to, że młodzi chłopcy chcą słuchać. Rozumieją, że jest to dla nich fajne miejsce do odbicia się. Jesteśmy zespołem, który traci mało bramek, bo trzy pierwsze mecze zagraliśmy na zero z tyłu. To będzie na pewno nasz klucz do zwycięstwa w wielu meczach. Osobiście uważam, że stać nas na walkę o miejsce w pierwszej trójce i choć nie brakuje groźnych rywali z rezerwami I-ligowców na czele to dlaczego nie. Co prawda w sezonie reorganizacji, czyli połączenia dwóch grup IV ligi w jedną niestety nie zdołaliśmy się utrzymać, więc było trochę smutku i trochę żalu, ale banicja trwała tylko rok. Szybko ustaliliśmy, że wracamy i nie miałem żadnych wątpliwości, bo uważam, że miejsce Watry jest w IV lidze. Awansowaliśmy pewnie i zbudowała się fajna drużyna. W zespole jest wielu młodych chłopaków, którzy aspirują, żeby grać w piłkę na wysokim poziomie. Uważam więc, że będziemy groźnym rywalem dla każdego, a naszym atutem jest także szatnia. W niej najbardziej zabawną i kreatywną postacią jest bramkarz, największy „świr” Szymek Kudła, który potrafi się odpalić w jednym momencie, a po chwili być mega poważnym i trudno za nim nadążyć. Mamy też DJ „Matiego” czyli Mateusza Sławeckiego. To młody chłopak, więc podgrywa dużo imprezowej muzyki klubowej, ale robi fajny klimat. Są też najmłodsi Wojtek Bigos i Tomek Drozd, którzy muszą „nosić piłki”. Mamy również „Kostiego”, czyli wychowanka Rafała Kostrzewę, chłopaka stąd, 31-letniego białczańskiego górala, który i na boisku oraz poza nim oddaje drużynie całe serducho oraz podkreśla, że grał w Watrze od najmłodszych lat, a będąc 15-latkiem występował w IV lidze. Jak więc widać, barwnych postaci w drużynie nie brakuje, ale jedną z najważniejszych osób w naszej szatni jest trener. To jest autorytet. Nie musi nic mówić, żeby każdy czuł, że to co mamy wykonać jest świętością. To także dużo daje, bo wszyscy są wpatrzeni w jednym kierunku i myślę, że jesteśmy na dobrej drodze do sukcesu.
Łukasz Młynarski, kapitan Watry

Nic więc dziwnego, że pochodzący z Kraśnika, wychowanek Sokoła Zakrzówek utożsamia się z Watrą Białka Tatrzańska.

  • Przyjechałem tutaj trzy lata temu z zamiarem prowadzenia biznesu, ale w momencie, w którym poznaliśmy się z prezesem Andrzejem Rabiańskim szybko pojawiła się Watra – wspomina Łukasz Młynarski. – Gdy porozmawialiśmy o mojej profesjonalnej grze i trenerskich początkach to padła propozycja, którą przyjąłem i jestem szczęśliwy. Występowałem między innymi w II-ligowym Motorze Lublin, a jestem wychowankiem Akademii Górnika Łęczna. Ponadto grając w III-ligowym klubie na Wyspie Bornholm złapałem szkoleniowego bakcyla, bo mając dużo czasu między meczami stworzyliśmy tam z bratem, który zresztą też jest w Watrze, nieprofesjonalną szkółkę piłkarską. Zdobyte doświadczenie wykorzystuję więc w Białce Tatrzańskiej, grając tu i trenując młodzież, bo tu jest potencjał uwolniony przez grającego prezesa Andrzeja Rabiańskiego.
Andrzej Rabiański, grający prezes Watry

Jego postać to temat na zupełnie inne opowiadanie, które powinno powstać niebawem. 48-letni sternik klubu z Białki Tatrzańskiej coraz poważniej myśli bowiem o zawieszeniu piłkarskich butów na kołku i po 33 latach biegania po murawach poświęceniu się już w pełni funkcji prezesa, którą pełni 25 lat. To on jest bez wątpienia twórcą wszystkich sukcesów Watry od klasy A do IV ligi, to on wytyczał piłkarskie szlaki wychowankom znanym w piłkarskiej Polsce. Należy do nich Daniel Duda, który z Białki Tatrzańskiej trafił do szkółki Lecha Poznań i grał w I lidze w GKS-ie Tychy czy Jakub Dziubas, mistrz Polski juniorów w 2014 roku w barwach Wisły Kraków. Ich śladem mogą iść następni, bo w odradzanej po pandemii akademii Watry, której koordynatorem jest Kamil Lupa, trenuje obecnie 120 dzieci, w rocznikach od 2009 do… 2021. Ponadto plany rozbudowy bazy także są bardzo ciekawe, więc Andrzej Rabiański w piłce nożnej na pewno nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

DD

Hits: 307

To top