Przy piłce kapitan wiślaków Kuba Wiśniewski. Fot. Dorota Dusik
Druga drużyna Wisły Kraków, zgłoszona przed tym sezonem do rozgrywek JAKO 4 LIGI MAŁOPOLSKIEJ, okazała się mistrzem przez duże „M”. Młodzi piłkarze w koszulkach z „Białą Gwiazdą” na piersi już 5 kolejek przed końcem sezonu postawili pieczęć na awansie.
Bilans beniaminka po 31 meczach jest imponujący, bo krakowianie 26 razy wygrali, 4-krotnie zremisowali i tylko raz przegrali, a dorobek bramkowy 96:26 też wiele mówi. W dodatku podopieczni Bartosza Bąka sięgnęli po pierwsze miejsce w wielkim stylu. 29 maja na Stadionie Miejskim imieniem Władysława Kawuli wygrali bowiem 3-0 z drugim w tabeli LKS-em Jawiszowice. Po 22 spotkaniach, w których drużyna Jarosława Płonki przez 255 dni zdobywała punkty, 15-krotnie wygrywając i 7 razy remisując, znakomita passa wicelidera został przerwana.
— Przede wszystkim chciałbym pogratulować drugiej drużynie Wisły Kraków zdobycia pierwszego miejsca i zapewniania sobie awansu – powiedział Jarosław Płonka. – Wprawdzie w pierwszej połowie, która była bardzo wyrównana, wydaje mi się, że mieliśmy więcej sytuacji klarownych, ale zeszliśmy do szatni przegrywając 0-1. Natomiast po przerwie „nie wyszliśmy z szatni”. Źle weszliśmy w grę i błyskawicznie zostaliśmy skarceni drugim golem, a później rywale kontrolowali już przebieg spotkania i zasłużenie wygrali. Widać, że to są młodzi chłopcy, wybiegani, trenujący codziennie i to zrobiło różnicę. W porównaniu z naszymi chłopakami, którzy w dniu meczu byli jeszcze rano w pracy na dole na kopalni, 900 metrów pod ziemią, a mamy takich trzech-czterech i później musieli grać mecz to jest jednak inna mentalność. Można też powiedzieć, że mecz mieliśmy na wyjeździe, na sztucznej murawie i szukać innych tłumaczeń, ale nie ma co się usprawiedliwiać. Wisła była lepsza dzisiaj i w całym sezonie, więc zasłużenie wygrała z nami, a jednocześnie zdobyła mistrzowski tytuł.
Docenieni przez rywali młodzi krakowianie długo świętowali zwycięstwo, mistrzostwo i awans. Strzelały korki od szampanów, nie zabrakło też radosnego tańca, chóralnego śpiewu zawodników i kibiców „Awans jest nasz” oraz pamiątkowych zdjęć w specjalnie przygotowanych na tę okazję mistrzowskich koszulkach.
— Ten zespół powstał dosłownie w dwa miesiące – stwierdził dyrektor Akademii Piłkarskiej Wisły Kraków Krzysztof Kołaczyk. – Decyzję podjęliśmy z początkiem maja rok temu i zebraliśmy chłopaków, którzy wychowali się głównie w akademii. Ustaliliśmy, że to będzie zespół do lat 23, choć w praktyce i tak była to młodsza ekipa od roczników 2007 do 2002. Ja cztery lata temu zlikwidowałem rezerwy, bo uważałem, że wtedy nie byliśmy gotowi. Chciałem zadbać o drużyny juniorów, o bazę w Myślenicach, o podpisanie umowy o współpracy ze szkołą i czekałem, aż wychowamy sobie na tyle naszej młodzieży, żeby wystartować z drugą drużyną. Wiosną 2023 roku uznałem, że ten czas właśnie przyszedł i wielkie słowa uznania dla Piotrka Truchlewskiego, który organizacyjnie ogarnął wszystko perfekcyjnie. Znaleźliśmy sztab, otrzymaliśmy licencję i – co powiedziałem chłopakom w szatni – jestem dumny, że to zrobiliśmy, bo możemy się cieszyć z awansu do III ligi. Niby formalność, bo przewaga punktowa jest tego dowodem, ale do tego potrzebne było poważne podejście, przygotowanie na zgrupowaniach, praca na 100 procent na każdym treningu i podejście do każdego meczu. Chłopaki to zrobili i to w stylu, który jest sztuką. Ale uważam, że to jest tylko wartość dodana na ich drodze do celu, do którego oni tak naprawdę zmierzają. Ich celem jest bowiem I liga i ekstraklasa. Pokazali profesjonalizm i jestem z nich dumny, a jednocześnie oczekuję od nich dużo więcej w przyszłości.
Ojcem zwycięstwa decydującego o awansie był bez wątpienia Wiktor Szywacz. Na tydzień przed 22. urodzinami cieszył się z wygranej, w której maczał palce przy każdym golu. Pierwszy padł po dobitce jego strzału, drugiego strzelił efektownym uderzeniem z 16. metra w okienko, a przy trzecim trafieniu idealnym podaniem wypracował sytuację sam na sam z bramkarzem.
— Pomysł na ten mecz był prosty – zamknąć te rozgrywki, wygrywając z wiceliderem – wyjaśnił Wiktor Szywacz. – Udało się nam to i nie zostawiliśmy już rywalom żadnych złudzeń o szansach na awans. Cieszę się, bo od dziecka jestem związany z Wisłą. Cieszę się więc, że mogę reprezentować jej barwy, że mogę robić z nią awans. Tak jak każdego w naszym zespole moim celem jest gra w pierwszej drużynie, w której miałem już swoją szansę. Mam za sobą kilkanaście występów, ale czekam na następną i na boisku staram się pokazywać, że zasługuję na to. W meczu z wiceliderem zapisałem dwie asysty i bramkę. Pierwsza po dobitce mojego strzału otworzyła spotkanie więc była ważna, ale ważniejszy był gol strzelony w moim stylu. Zejście do środka i uderzenie pod poprzeczkę mogło się podobać kibicom i dało nam podwyższenie prowadzenia tuż po przerwie, więc z tego jestem najbardziej zadowolony. Przede wszystkim cieszę się jednak z tego, że wygraliśmy ten mecz i mogłem się do tego przyczynić. Przez rok pracowaliśmy na ten moment, więc się cieszymy, bo to jest czas na radość, na schodzenie z obciążeń i ochłonięcie z tych emocji. Wykorzystamy ten czas jak najlepiej, a niebawem będziemy już myśleli o tym, żeby się przygotować do następnego sezonu i gry czy to w III lidze, czy w I lidze w pierwszym zespole. Ja gram na tyle na ile mi organizm pozwala. Uważam, że zasługuję na szansę występów w pierwszym zespole i to jest mój cel, żeby wrócić do tej drużyny na stałe i pomóc jej w awansie do ekstraklasy.
— Mecz z wiceliderem był dla nas bardzo wymagający – dodał kapitan Kuba Wiśniewski. – Przeciwnik co prawda nas zaskoczył, podchodząc troszkę wyżej, ale mamy swój sposób gry i dostosowujemy go do tego jak rywal się ustawia. Poradziliśmy więc sobie, bo przed tym spotkaniem byliśmy pewni siebie i podbudowani serią 7 zwycięstw z rzędu. Byliśmy bardzo nakręceni na ósmą wygraną, tym bardziej, że ona nam dawała awans. Udało się i to jest niesamowita sprawa dla całej drużyny. Możemy się więc cieszyć, a ja mam szczególny powód do satysfakcji. Rzadko zdobywam bramki więc dla mnie gol w takim meczu to niesamowita rzecz. Najważniejsza w moim 20-letnim życiu. Rano coś tak jednak czułem, że dzisiaj może mi się przydarzy ten moment z bramką zamykającą awans. Zrobiłem to jak na kapitana przystało, ale dodam od razu, że choć opaska w zespole rezerw jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem to moim celem jest gra w pierwszym zespole. To znaczy więc, że z dnia na dzień, z treningu na trening, z meczu na mecz chcę się rozwijać i czekać na swoją szansę. Miałem już debiut w pierwszym zespole, ale chciałbym tam po prostu grać i odgrywać istotną rolę.
Radosny, choć przemoczony wodą wylaną z wiadra wprost na głowę oraz ochlapany strugami szampana awans świętował także trener. Bartosz Bąk podrzucany przez swoich zawodników i współpracowników już po „podniebnej eskapadzie” mocno zaczął stąpać po ziemi.
— Awans jest dla mnie kolejnym krokiem w rozwoju naszej akademii i naszego klubu – zaznaczył szkoleniowiec mistrzów najwyższej klasy rozgrywkowej Małopolskiego Związku Piłki Nożnej. – Uważam, że ten krok był konieczny, żeby nasi chłopcy mogli rywalizować z zespołami z wyższej klasy rozgrywkowej. Zdobyliśmy awans, wypracowując sobie dużą przewagę. W pierwszej rundzie była to zasługa trenera Mariusza Jopa, który nakreślił tej drużynie styl, w jakim miała funkcjonować. Po jego przejściu do pierwszej drużyny, my ze sztabem wyciągnęliśmy wnioski z pierwszej rundy i udoskonaliliśmy nasz sposób gry, a efektem jest to co się wydarzyło. Na 5 kolejek przed końcem sezonu, po zwycięstwie nad wiceliderem, świętujemy awans do III ligi. To jest bardzo młody zespół. Najstarszy zawodnik jest z rocznika 2002, a najmłodszy urodził się w 2007 roku. Każdy z tych chłopców szuka swojego miejsca w piłce nożnej, szuka definicji samego siebie jako piłkarza, w szatni są różne typy zawodników, różne charaktery, ale najważniejsze, że udało się nam to złączyć w całość i osiągnąć cel. Jest to też efekt ludzi, którzy zbudowali ten zespół i wspierali nas podczas codziennego funkcjonowania w trakcie sezonu. Dlatego chciałbym w tym miejscu podziękować władzom Wisły: prezesowi Królewskiemu, dyrektorowi Ramirezowi, dyrektorowi Kołaczykowi, którzy zaufali wcześniej trenerowi Jopowi, a następnie mojej osobie. Chciałbym też podziękować członkom sztabu, bo oni byli cały czas z tą drużyną. Moim asystentem jest Aliaksandr Mikhailau, za bramkarzy odpowiada Sergiusz Mikhailau, za przygotowanie motoryczne Karol Baran, kierownikiem drużyny jest Paweł Garbacz, a fizjoterapeutami są Grzegorz Pietrzyk i Ryszard Polak. Ale przede wszystkim dziękuję całej drużynie. Widziałem pracę zawodników na co dzień i za to co zrobiliśmy w tym sezonie należą się im słowa pochwały. Prezentowaliśmy piłkę atrakcyjną. Chcemy grać ładnie dla oka i wygrywać, więc zapraszamy kibiców na mecze zespołu rezerw, bo jest co oglądać.
DOROTA DUSIK
Hits: 202