A-klasowy pojedynek Podgórza z Bratniakiem zapowiadał się bez specjalnych sensacji. Przedwojenny ligowiec dziś sportowo ledwie zipie, ale przecież jego nazwa kojarzy się jednoznacznie z prawobrzeżną dzielnicą Krakowa, a udowodnienie wyższości nad Bratniakiem, drużyną znikąd, nie powinno nastręczyć jej kłopotów.
Tymczasem ani lekko, ani wesoło nie było. Podgórzanie wprawdzie wygrali 4:2, ale po twardej walce, pełnej ostrych spięć, przy sporej ilości niewykorzystanych sytuacji bramkowych z obu stron. Bratniak w tej walce „na noże” przodował, z racji zdecydowanej przewagi temperamentów…Nie dziwota, jeśli się wie, że w tej drużynie gra 4 Ukraińców, Uzbek i Hindus… Do bezpardonowości na murawie mobilizowała ich paroosobowa grupa zdrowo podpitych tutejszych kibiców. Dostało się też od nich sędziom, zmuszanym do częstego sięgania po żółte kartki. Stranieri nadrabiali niedostatki techniczne wolą walki, niespecjalnie przejmując się stanem kończyn rywali.
Na ich tle iście kobiecą delikatnością wyróżniał się zawodnik z numerem 46 – Andrzej Piwowarczyk, wśród braci z najniższych klas rozgrywkowych krakowskiego futbolu uznawany za najstarszego polskiego piłkarza. Dla mojego pokolenia, pamietającego wizytę Dynama Tbilisi w Polsce, pan Andrzej przypomina pomocnika Antadze, z tym, że jest sporo wyższy. Liczy sobie 76 wiosen, operuje po prawej stronie boiska. Ustępując motorycznie kolegom, skupia się na rozegraniu piłki, tudzież na suflowaniu młodzieży optymalnych rozwiązań taktycznych. Posłuch ma nieprawdopodobny, biorący się z faktu pełnienia równolegle roli skromnego sponsora Bratniaka. Przy bliższym poznaniu Piwowarczyk okazuje się prawie wychowankiem Wisły, wszak należy do tych krakowskich „chłopoków”, których z ulic zbierał trener Grabka. Dziś jest emerytowanym oficerem WP, wciąż aktywnym zawodowo, bo pracującym w biznesie poligraficznym.
Dowodów na akademickie pochodzenie Bratniaka nie ma, poza samą nazwą nawiązującą do przedwojennego stowarzyszenia studentów UJ. W składzie drużyny nie uświadczy też słuchaczy wyższych uczelni, zwłaszcza że klub nie prowadzi pracy z młodzieżą… To nawet zrozumiałe, zważywszy, że pozbawiany dostępu do własnego boiska, niewyrastający z jakiejkolwiek dzielnic, czy osiedli Krakowa, pozostaje w zasadzie bytem bez zaplecza społecznego. Nie do końca, jak się okazało po skończeniu meczu. Jednego z najbardziej krzykliwych kibiców Bratniaka, jak to się powiada – rozebrało i runął na metalowe schody widowni stadionu Prądniczanki, dając powód do przyjazdu Pogotowia Ratunkowego!
RYSZARD NIEMIEC
Hits: 18