Klub Sportowy Nadwiślan poinformował wczoraj o śmierci swojego prezesa Ottona Hodasa, który kierował pracami zarządu od 1991 roku. Otton Hodas miał 88 lat.
Przejmował stery w klubie, który po ustrojowych przemianach nie miał lekko. Hodas od zawsze musiał walczyć na dwóch frontach, najpierw o to, by klub zachował swoją lokalizację w znakomitym miejscu, które Nadwiślanowi chciano zabrać niezliczoną liczbę razy oraz o to, by klub zachował wielosekcyjny charakter. Tę walkę Otton Hodas wygrał, choć czasem był w parterze, był liczony. Kto dziś pamięta, że klub z ulicy Koletek miał najgorszą murawę w Krakowie i okolicy, a potem jako jeden z pierwszych pełnowymiarową sztuczną, która służy futbolistom po dziś dzień. Kto pamięta, jak straszyła spacerowiczów klubowa przystań nad Wisłą, a jak wygląda dziś.
Otton Hodas przez cały swój czas pracy dla Nadwiślanu wierzył w jedno, a mianowicie w siłę młodzieży z Kazimierza. Co tu dużo mówić, młodzieży najczęściej trudnej. Dlatego otwierał drzwi klubu dla młodzieży szkolnej, młodzieży parafialnej, a także tej, której odpowiedniemu wychowaniu trzeba było poświęcić najwięcej uwagi. Jego Nadwiślan pomagał wychowywać, był też miejscem, gdzie rodziły się talenty futbolowe, tenisowe i wioślarskie.
W ubiegłym roku Klub Sportowy Nadwiślan świętował jubileusz 100-lecia. Otton Hodas już wówczas chorował, nie mógł przyjść na uroczystą galę. Łatwo policzyć, że klubem z ulicy Koletek kierował przez 1/3 jego historii.
Cześć Jego Pamięci!
Ceremonia pogrzebowa odbędzie się 29 stycznia o godz. 12 w sali pożegnań, po czym urna z prochami zostanie złożona w Alei Zasłużonych Cmentarza Rakowickiego.
Do rozlicznych zalet Ottona Hodasa dodać trzeba, że wraz z Tadeuszem Pietrzyckim i Józefem Nowakiem właśnie On walnie przyczynił się przed trzema dekadami do powstania krakowskiej ligi oldbojów. Liga gra do dziś, niestety już bez tercetu założycieli…
Poniżej zamieszczamy tekst z 2012 roku, zamieszczony w miesięczniku MZPN “Futbol Małopolski” – o Nadwiślanie, z wypowiedziami Ottona Hodasa.
W Nadwiślanie zaczęło się od piłki
Choć dziś Nadwiślan Kraków kojarzony jest raczej z sukcesami sióstr Radwańskich, może ktoś jeszcze sobie przypomni, że klub prowadził mocne sekcje kajakową i łuczniczą, z której wyszli olimpijczycy – Jerzy Dziadkowiec i Krzysztof Włosik, to jednak czterosekcyjny obecnie klub startował jako klub piłkarski skupiający młodzież robotniczą i rzemieślniczą, głównie z Kazimierza i Podgórza.
Nadwiślan powstał w 1923 i do wybuchu II wojny światowej nie miał własnego boiska, a mecze rozgrywał na obiektach Żydowskiego Klubu Sportowego Makkabi i Olszy. Jak na tę sytuację, to A-klasowi piłkarze radzili sobie zupełnie nieźle, zdobywając w 1933 mistrzostwo Krakowa (startowały Wisła, Cracovia i Garbarnia), a w roku następnym wicemistrzostwo.
Gabinet prezesa Nadwiślanu, Ottona Hodasa, zdobi kilkadziesiąt sportowych trofeów z blisko stuletniej historii klubu. Niektóre przedwojenne puchary są pokryte patyną. – Za taki puchar jeden z kolekcjonerów dawał mi niedawno 10 tysięcy złotych – mówi prezes.
Z piłkarzy, którzy wyszli z Nadwiślanu dałoby się utworzyć całkiem niezłą reprezentację wielopokoleniową. Jan i Józef Kotlarczykowie, Marian Jabłoński, Józef Kohut, Mieczysław Szczurek, Adam Michel, Marian Machowski, Andrzej Sykta, Krzysztof Hausner… Te nazwiska świadczą, że położony w bardzo dogodnym miejscu, u stóp Wawelu, klub przyciągał warunkami i swoją tradycją najbardziej utalentowane jednostki. Klub był zawsze otwarty, nastawiony na sport masowy, a nie na wielki wyczyn, z czego oczywiście ani dawniej, ani tym bardziej teraz, nie wynikało dla niego nic dobrego.
Ale zrzeszony w pionie spółdzielczym Nadwiślan, jeden z tych, które tworzyły historię sportu w Krakowie, wykorzystał swoją szansę i siłę przebicia tak znanych działaczy jak bracia Kotlarczykowie czy Witold Horain i potrafił stworzyć bazę, z której nie tylko korzystają dziś piłkarze ekstraklasy. I która to baza pozwala mu utrzymać się na powierzchni w czasach, kiedy oczy ludzi odpowiedzialnych za rozwój sportu zwrócone są wyłącznie w kierunku wąskiej grupy wyczynowców, która – ponieważ jest wąska – siłą rzeczy zawodzi w najważniejszych imprezach. Ta baza to otwarty w 1946 stadion piłkarski, pięć kortów tenisowych oraz zbudowany w 1968 solidny budynek klubowy przy ulicy Koletek, mający najpiękniejszą lokalizację z wszystkich krakowskich obiektów sportowych.
Obecnie klub prowadzi cztery sekcje: piłki nożnej, tenisa, kajakową i rekreacyjną. Mimo wielu sukcesów, z wielokrotnym zdobywaniem mistrzostw Polski włącznie, klub musiał zrezygnować z sekcji łuczniczej oraz bilardowej. Dynamiczny natomiast w ostatnich latach jest rozwój sekcji piłki nożnej
- Zrzeszamy obecnie w siedmiu grupach wiekowych 310 piłkarzy, którzy uczestniczą w rozgrywkach Małopolskiego Związku Piłki Nożnej. Nasi młodzicy awansowali w tym roku do I ligi. Poza tym udostępniamy swoje obiekty nieodpłatnie około dwóm tysiącom młodzieży ze szkół podstawowych i gimnazjów Śródmieścia i Podgórza. Ta akcja umasowienia sportu wśród młodzieży nie jest doceniana przez władze. Dotacja Urzędu Miasta na naszą działalność pokrywa nasze zapotrzebowanie w sześciu procentach. Utrzymujemy się więc sami. Z wynajmowania stadionu piłkarskiego, kortów, pomieszczeń klubowych i drobnych datków sponsorów. A mnie cieszy te 300 dzieci, które uganiają się za piłką i setka dzieci, które bawią się w tenisa. Może wśród nich są już następcy Meresa i sióstr Radwańskich – mówi prezes Hodas.
Klub sportowy Nadwiślan bazuje wyłącznie na własnych wychowankach. Mając w różnych grupach wiekowych 300 piłkarzy, prowadzonych przez pięciu trenerów, można nie obawiać się o następców. Nadwiślan, podobnie jak przed wojną, gra obecnie w A-klasie. Po pięciu kolejkach zajmuje czwarte miejsce. – Jesteśmy nastawieni na sport amatorski, ale wiadomo, że celem sportowej rywalizacji jest zawsze awans do wyższej klasy rozgrywek. Mamy drużynę młodą, bardzo dobrze wprowadziło się trzech 17-latków, która oczywiście może awansować do ligi okręgowej, a w przyszłości nawet do czwartej. Ale podkreślam, naszym głównym celem jest, aby z naszych obiektów mogło korzystać jak najwięcej krakowskiej młodzieży i abyśmy wychowali potencjalnych następców Kotlarczyków, Kohuta, Sykty, Hausnera. W zakładanych obecnie akademiach piłkarskich i klubów Interu czy Juventusu jest dużo hucpy. Są to kluby dla dzieci bogatych rodziców, a u nas miesięczna składka wynosi pięć złotych – podsumowuje Otton Hodas.
JERZY GAWROŃSKI
(Futbol Małopolski, miesięcznik MZPN, wrzesień 2012)
Hits: 306